1 lipca 2013

33. "on zostanie ojcem" |Kathy

Delikatnie musnęłam wargi Nialla i wydostałam się z krzesła. Zostawiłam go samego, bez żadnych wyjaśnień, i tak by nie zrozumiał. Udałam się do pokoju Mulata, drzwi były zamknięte, więc zaczęłam w nie walić pięścią.
-Zayn! Zayn! Otwórz!-Krzyknęłam.
-Po co?
-Chcę pogadać!-Nie przestawałam uderzać dłonią. Drzwi się otworzyły i weszłam do pokoju Malika.-Dlaczego jesteś smutny?-Spytałam siadając na skraju łóżka. Chłopak zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Bo boli mnie, że kobieta, którą kocham nie odwzajemnia moich uczuć. Jeszcze jest teraz zaręczona!-Wskazał na pierścionek, spojrzałam się na niego i zaśmiałam.
-Zi, ja cię kocham... jak brata, po prostu z Niallem złączyła mnie jakaś więź, nie mogę opisać jaka jestem szczęśliwa, budząc się i patrząc w jego lazurowe oczy. Każdy jego pocałunek jest dla mnie spełnieniem marzeń, ja go kocham. Ciebie też, ale was obu inaczej. Przepraszam cię, za każdy mój pocałunek, za każde słowo, za każdą ranę, którą ci zadałam. Dziękuję, że byłeś przy mnie, że się nie poddawałeś, że potrafisz mnie pocieszyć. Na początku cię nienawidziłam gdy Harry mnie całował, a ja waliłam pięściami w drzwi, żebyś usłyszał i mi pomógł, a ty nic, zero reakcji! Wtedy ogarnęła mnie fala złości na twoją osobę, byłam bezsilna wobec Stylesa, bałam się, łzy leciały mi potokami, a ty nic nie zrobiłeś! Dlaczego?!
-Obudziłem się, ciebie już nie było. Wyszedłem zobaczyć czy nie jesteś na balkonie i się zatrzasnąłem. Wiem, głupi jestem, zatrzaskuję się na balkonie.
-Nie jesteś głupi! Dziękuję ci za wyjaśnienie sprawy, już wiem, że fala była nie potrzebna, a nawet niesłuszna, gdybym wcześniej wiedziała... Dobra, robi się trochę późno, pójdę już.. Jesteś głodny?-Spytałam, w odpowiedzi tylko pokiwał głową.-To pomożesz mi zrobić kolację!-Pociągnęłam go za sobą za rękę, zeszliśmy do kuchni i zaczęliśmy przygotowywać chlebo-jaje. Przepis znam jeszcze z młodości, mam nadzieję, że zasmakują, jak nie to trudno, trzeba próbować wszystkiego.. No prawie, ślimaka nie zjem, nigdy....-Kolacja!-Krzyknęłam, a po chwili wszyscy byli w jadalni.
-Co to jest?-Hazza zmarszczył czoło.
-To jest danie z mojej młodości i chciałam je wam pokazać, czy wam zasmakuje. To jest chleb, obtoczony w jajku, z pomidorem i serem. Smacznego.-Powiedziałam i zajęłam miejsce. Podczas kolacji rozmawialiśmy na wiele tematów, chyba nawet więcej mówiliśmy niż jedliśmy.
-Pyszne kochanie.-Pochwalił Niall i pocałował mnie w policzek.
-Wolę żebyś najpierw przeżuł, a potem mówił i całował.-Zaśmiałam się. Jak już mówiłam dzień z One Direction należy do udanych dni.-Zostajesz u nas na noc?
-Wiesz, nie mam piżamy, ciuchów na jutro... Chyba, że ze mną pojedziesz.-Uśmiechnęłam się.-Przy okazji zabiorę ich więcej na właśnie taki ewentualności.
-No jasne, to wy pozmywacie, my jedziemy.
-Ej! Gdzie tu sprawiedliwość?-Oburzył się Liam.
-Tutaj, ja wam szykowałam śniadanie, obiad i kolację oraz posprzątałam po śniadaniu i przyniosłam picie, więc możecie się łaskawie ruszyć i też coś zrobić, bo służącą nie jestem!-Poniosłam głos i poszłam do przedpokoju, ubrałam buty i czekałam na blondyna. Czego jeszcze? Może mam im pranie robić i sprzątać dom? Zepsuli mi humor, Irlandczyk próbował z różnymi tematami podczas jazdy, ale ja wszystko szybko kończyłam. Poddał się, miałam ochotę powiedzieć nareszcie, ale się powstrzymałam. Wysadził mnie przed domem i pojechał, myślałam, że mam zostać na noc... Wybrałam jego numer i przesunęłam palcem.
-Tak Kathy?-Usłyszałam.
-Myślałam, że mam zostać na noc, a nie zostawiasz mnie samą, bez wyjaśnień.
-Nie miałaś humoru, a ja nie chcę żeby byłą cały czas cisza.
-Tak nie mam humoru, podziękuj im, że mi go zepsuli, no przepraszam, ja jestem twoją dziewczyną, a nie służącą! Co jeszcze mam robić? Pranie? Sprzątać dom? A może masaże i przełączanie kanałów?!
-Nie unoś się, przyjadę po ciebie, ok? Muszę zatankować.
-A weź się teraz wal.-Powiedziałam i się rozłączyłam. Rozzłoszczona weszłam do domu, przywitałam się z rodziną i weszłam do siebie. Przebrałam się w piżamę i usiadłam na łóżku. Założyłam okulary do czytania i otworzyłam Łowce Dusz. Przeczytałam dwa rozdziały i usłyszałam klakson, spojrzałam przez okno i zobaczyłam auto Nialla. Zignorowałam go, niestety moja mama nie, doszło do mnie skrzypienie paneli, dźwięk odkluczania zamka i otwierania drzwi. Odłożyłam okulary oraz lekturę i położyłam się, może się nabierze, że śpię. Znów skrzypienie i otwieranie drzwi.
-Kathy...-Usłyszałam cicho i materac ugiął się pod ciężarem.-Przepraszam cię, że pojechałem, nie powinienem, pojedziemy do nas? Albo spędzę noc u ciebie.
Nie odzywałam się do niego. Tylko rozpinany suwak, kurtka opadająca na krzesło, rozwiązywanie butów i leżał obok mnie. Odwrócił mnie w jego stronę, tak bym patrzyła w jego oczy. Unikałam jego wzroku, aż złożył na moich ustach pocałunek.
-Dlaczego?-Powiedziałam kiedy skończyliśmy.-Dlaczego przyjechałeś?
-Przyjechałem, bo cię kocham i nie chcę byś była na mnie zła i cierpiała, przez moją głupotę. Wybaczysz mi?
-To tylko potknięcie.-Uśmiechnęłam się.-Nie mogę się na ciebie gniewać, kiedy mnie całujesz.-Zaśmiałam się.-Ale dzisiaj śpię u siebie, a ty  wracaj do domu! Muszę się  już porządnie wyspać, odświeżyć i jutro, albo pojutrze przyjadę. Wytrzymasz, beze mnie, a rodzina prawie wcale mnie nie widzi, niedługo zapomną jak wyglądam.!
-Skoro, mnie jutro nie odwiedzisz, to dziś tym bardziej śpię z tobą.-Oznajmił, ściągnął spodnie i się przytuliliśmy. Zasnęłam myśląc o przyszłości.

-Twoje dni z Niallem są policzone. Tik, tak, tik, tak, jeszcze sześć dni, no chyba, że będą chciały wyjść szybciej, albo troszkę później. Jednak tak czy siak, nie będzie już szczęśliwej parki. Niall będzie mi pomagał, w opiece i się ożenimy, dam jego matce szczęście, doczeka się wnucząt, ale nie od ciebie, tylko ode mnie. Ty jesteś głupia, czekasz na zbawienie, a ono nigdy nie nadejdzie! Tik, tak, tik, tak. Licz sekundy kochana, jak bliźniaczki przyjdą na świat, on zostanie ojcem. Moje dzieci mają się wychowywać w pełniej rodzinie, tylko jakieś niekochane wyrzutki nie mają rodziców. Już nie mogę się doczekać, Nialluś nawet na ciebie nie spojrzy, będzie się opiekować dziećmi, a ja będę chodzić po sklepach, wydawać jego kasę, a on co? Zestarzeje się i umrze, dostanę wszystko! Będzie moim można powiedzieć służącym, zrobił dzieci, to niech teraz ponosi konsekwencje. 

Wystrzeliłam jak rakieta do pozycji siedzącej, oczy mi prawie wyleciały z orbit i tchu zabrakło. To tylko sen, zwykły sen, koszmar.... Powtarzałam w myślach.
-Niall jest obok ciebie, kocha się i będzie ojcem twoich dzieci.-Mówiłam sobie.-Sen był przerażający i taki rzeczywisty, z każdym słowem myślałam, że się kurczę, a ona rosła w siłę.
Horan usiadł obok mnie i gładził moje plecy ciepłą dłonią. Wysłuchiwał całego bełkotu, czasami nawet sama siebie nie rozumiałam. Spojrzałam na zegarek, trochę po piątej. Już nie zasnę.

Promienie wskakiwały do pokoju, wiatr powiewał delikatnie białą firaną. Zapowiadał się słoneczny dzień. Na pewno wszyscy z niego będą korzystać, bo w Londynie takie dni są zbawieniem. Często pada i jest ponuro, co zabiera siły i chęć do czegokolwiek. Kiedy pojawiają się pierwsze promyki słońca, miasto budzi się do żywych. Karuzele są zapełnianie, szczęśliwe rodziny chodzą po Wesołym Miasteczku jedząc watę, albo popcorn i sącząc shake'i. Idealny dzień na randki. Wszędzie jest jednak tłoczno, tam gdzie stoliki z parasolami są wstawione na zewnątrz, tam i większy utarg. Ludzie cieszą się z ciepłych dni, bo one tak szybko mijają i znów szara rzeczywistość zagląda przez okno. Cała aura ucieka i znów spokój na ulicach, jedzenie w środku, by skryć się przed deszczem bębniącym o parapety i parasole przechodniów. W tym mieście znalazło się i miejsce dla mnie.

Pół siedziałam oparta o tors ukochanego. Muskał moje włosy, mały kotek szedł po mojej nodze w stronę twarzy. Kiedy postawił ostatni krok zaczął się w nią wtulać, jedną ręką głaskałam Sophie, a drugą kreśliłam wzory na brzuchu Nialla.
-Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, mogłabym przesiedzieć tak cały dzień.-Westchnęłam.
-Więc przesiedźmy, nacieszmy się spokojem, a jutro i pojutrze dam ci czas dla rodziny. Pasuje?
-Pasuje.-Uśmiechnęłam się na samą myśl przeleżenia dnia w łóżku. Czy Niall wspominał coś o spokoju? Tak chyba tak... Tym nacieszyć się nie możemy.
-Cześć Kathy, cześć Niall.-Zza drzwi wyskoczyła główka małego chochlika. Wskoczyła pomiędzy nas do łóżka.-Kto mnie uczesze? Mama wyszła już do pracy, a ja nie chcę brzydko wyglądać.-Spoglądała to na mnie, to na blondyna.
-Wujcio Niall cię uczesze.-Uśmiechnął się i przejął od dziewczynki szczotkę. Szło mu dość kiepsko, ale udało się, po upływie pół godziny dziewczyna podbiegła po lustra i przejrzała się. Z jej włosów powstał warkocz, troszkę koślawy, bo brany z czterech pasm, ale zawsze coś innego.-Podoba się?
-Bardzo!-Przybiegła z powrotem i przytuliła się do chłopaka.-Dziękuję! Teraz koleżanki będą mi zazdrościć.-Uśmiechnęła się i wybiegła z mojego pokoju. Musnęłam wargi Irlandczyka, a on odwzajemnił pocałunkiem. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały czas. Na śniadanio-obiado-kolację jedliśmy płatki, które zawsze mam przy łóżku jak zgłodnieję, dziś się przydały.
-Niall, zaskoczyłeś mnie. Pół paczki płatków na cały dzień!-Zaśmiałam się.-Nikt mi w to nie uwierzy.
-No, bo się nie dowiedzą!-Cmoknął mnie w usta. Wróciliśmy do pozycji leżącej. Oparłam głowę na jego torsie i znów rozmyślałam o przyszłości, powieki same mi się zamykały i nie wiem kiedy zasnęłam.
-----------------------------------------------------------------------------------
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jest wena są i rozdziały :D No i zwiastun nowego opowiadania, nie o ID. Chociaż są jego członkowie, ale (:o) nie jako zespół!

Premiera około 5-10 lipca :3

4 komentarze: