25 stycznia 2014

61. Niespodzianka. | Kathy OSTATNI ROZDZIAŁ

Rozdział dedykuje z pewnością Nice, dzięki której powstało to opowiadanie. Dziękuję jej, że do mnie napisała, miała tyle utalentowanych osób do wyboru! Chyba od tego czasu nie byłam już zwykłą fanką tylko kimś więcej - Directioner. 
Dziękuję też osobie, która kryje się pod nickiem Niall Horan za to, że nigdy nie pozwoliłaby mi się poddać.
Również niewidzialnapoziomka. zasługuje na wielkie dziękuję, za szczery komentarz. W jednym z pierwszych rozdziałów, które najbanalniej szukałam 'wytknęłaś' mi, że nie było idealnie. Za co ci dziękuję, bo sama nie potrafiłabym napisać, że mi się coś nie podoba. No cóż, jestem sobą. :))
Na koniec dziękuję WAM - wszystkim, którzy czytają tego bloga. Za prawie 69.000 wyświetleń, dobijemy tylu? haha, 37 obserwatorów, 586 opublikowanych komentarzy, że nie tylko osoby z Polski to czytają, ale także z Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Kenii, Francji, Holandii oraz Norwegii :)) Ogólnie 
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO
I mam nadzieję, że wielu was, a może i wszystkim przypadnie do gustu nasze wspólne, nowe opowiadanie:



Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Niall ma kołdrę zaciągniętą aż na czubek głowy. Westchnęłam i zaczęłam go odkrywać, aż zauważyłam, że para oczu wpatruje się we mnie. Wystraszona odsunęłam się zabierając rękę i spojrzałam gwałtownie w sufit. Mój wzrok wrócił na blondyna i uśmiechnęłam się do niego. Pokręciłam głową i położyłam się na plecach, nie patrzyłam na niego, ale widziałam te cudowne iskierki w jego oczach, które zawsze towarzyszą śmiechowi oplatającym moje uszy. Po chwili znalazł się nade mną.
-Ninja.-Stwierdziłam z rozbawieniem.
-Twój ninja.-Poprawił mnie i pocałował przedłużając każdy ruch. Wsunęłam swoją dłoń pod jego i splotłam nasze palce.-Czy pani ninja ma ochotę na ninja śniadanie?
-Nie, pani ninja ma ochotę na całusa od pana ninja, a potem na wspólny prysznic.-Uśmiechnęłam się. Chłopak przywarł do moich ust co jakiś czas przygryzając moją wargę. Wsunął wolną rękę pod plecy i podniósł mnie praktycznie zmuszając do oplecenia jego pasa. Położyłam rękę na jego karku, kurczowo się go chwyciłam gdy mnie podnosił.
-Tylko tu nie mam własnej łazienki, może być zajęta.
-O to bym się nie martwiła.-Uśmiechnęłam się.-Potrzebuję tylko koszulki, bo nie będę paradować tam w bieliźnie.
-Nie, nie, nie, ty jesteś moja i tylko moja. Dla mnie jest to piękne ciało i piękna osobowość.-Wziął swój sweter i przełożył mi przez głowę.
-To grube ciało.-Mruknęłam zatopiona w jego ubraniu.
-Nie grube; piękne, idealne, cudowne, silne, śliczne, doskonałe, ponętne, wdzięczne, rozkoszne, zachwycające, pociągające, czarujące i dla mnie.-Co słowo pozostawiał na mojej szyi mokry ślad, przez co nawet nie umiałam zaprzeczyć.-Jeśli jeszcze raz usłyszę, że masz grube ciało to siłą cie postawie na mojej wadze. Zachichotałam.
-Jestem gruba.-Pokręcił głową i ostawił mnie na ziemie. Wyszedł, a ja usiadłam na łóżku. Po kilku minutach wrócił, odstawił wagę na panele. Zanim zdążyłam na nią spojrzeć moje stopy oderwały się od podłogi. Poczułam szklaną powierzchnie, nie chciałam patrzeć na dół, jednak się przemogłam. Przeczytałam napis 'You're perfect!' I ze śmiechem podniosłam wzrok na rozpromienionego Irlandczyka.-Głupek.-Wyszczerzyłam się.

-Waga nie kłamie.-Pokazał mi język i chwycił moją dłoń. Poprowadził mnie do łazienki. Nadzy wzięliśmy prysznic. Wróciłam do pokoju, ubrałam się, uczesałam i pomalowałam. Zeszłam na dół, w salonie mój ukochany zabawiał Theo, nie mogę się doczekać jak zobaczy część swojego prezentu ode mnie. Spojrzałam na małe pudełeczko wyróżniające się swoją wielkością i kolorem, ginęło wśród reszty prezentów. Mam nadzieję, że nie zostanie pominięte. Przechodząc obok niego zostawiłam czerwony ślad na jego policzku, nogi poprowadziły mnie do kuchni. Zastałam tam kobietę, którą na żywo widziałam pierwszy raz w życiu.

-Dzień dobry.-Uśmiechnęłam się, pani odskoczyła i przeprażona spojrzała na mnie. Teraz ją poznałam.-Przepraszam pani Mauro, nie chciałam cie wystraszyć. 
-Cześć, ty pewnie jesteś Kathy.-Wytarła dłonie o fartuch, podała mi prawą, a ja ją uścisnęłam.-Niall mi wiele o tobie opowiadał. Temat Irlandii i zespołu schodził na bok, ciągle nawijał o tobie. Czuję się jakbym znała cię od zawsze. 
-Mi także wiele o pani opowiadał, buzia mu się nie zamykała.-Zachichotałam na myśl wieczorów, które przeleżeliśmy w łóżku, on pół siedząc wsparty o ramę, ja leżałam z głową na jego torsie, oprócz opowiadania sobie dnia mówił o jego mamie. Cieszyło mnie to, o Claudii i Agnes wiedział wiele, a o prawdziwych rodzicach nawet nie miałam co mówić. 
-Proszę, nie mów do mnie pani, czuję się staro. Może mówmy sobie po imieniu, jeśli ci to nie przeszkadza.
-Oczywiście, że nie będzie mi to przeszkadzało. Pomóc w czymś może?
-Nie trzeba, dam radę.
-W dwójkę pójdzie szybciej.
-Wiesz, możesz mi jednak pomóc. Usiądź kochana.
-Przecież tak to nijak pomogę.-Zaprotestowałam.
-Idź do Nialla, ma wolne, niedługo wróci do pracy, będzie wracał późno, albo pojedzie w trasę. Wiem jaka to jest tęsknota.
-To może pani usiądzie i nacieszy się synem, a ja coś przygotuje? 
-Nie, nie, nie. Nic nie przebije smaku matki.
-Nie wiem czy mogę się z panią zgodzić, nigdy nie jadłam niczego przygotowanego przez prawdziwą mamę, ale dania Agnes są nie do pobicia.
-Jeszcze zmienisz zdanie.-Obie się zaśmiałyśmy. Wtedy do pomieszczenia wszedł blondyn.
-Przepraszam mamo, ale porywam ci przyszłą synową.-Pocałował ją w policzek, rozczulające. Jego dłoń kierowała się w stronę garnka, ale po chwili dostał drewnianą łyżką.-Ała, mamo.-Jęknął.-Chce spróbować. 
-Nie ma podjadania.
-Proszę, powiem ci czy dobre.-Zaskomlał.
-Jest dobre i ja to wiem. Idź i ciesz się młodością ze swoją dziewczyną.-Skwitowała, a chłopak westchnął.
-Przyszłą żoną.-Wyszczerzył się do nas.-Kochanie, mogę prosić?-Nadstawił ramię kłaniając się jak książę. Z powagą ujęłam jego rękę. Uśmiechnął się głupio, a ja się roześmiałam. Wyprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. Wziął malutkiego Horana na ręce i podał mi go.-Słodki co nie?-Chwyciłam pewnie malca.
-O jejku, chyba się zakochałam.-Wpatrywałam się w jego oczka.
-Ej, a ja?-Wydął wargę.
-Oh, jest taki podobny, że można was pomylić. Chociaż... on jest chyba mniej dziecinny.-Zachichotałam.
-No nie. Ja się tak nie bawię.-Nadstawił policzek.
-Ale za to ty seksowniejszy i mój.-Pozostawiłam na jego skórze ślad moich ust, po chwili jego twarz odwróciła się i wargi odnalazły moje. Całował mnie głaszcząc po policzku, odsunął się chwilę po tym jak Theo zaczął płakać.
-Daj mi go, przestanie.
-Poradziłabym sobie, ale trzymaj.-Podałam mu go, po tym jak bezskutecznie próbował go rozbawić, wzięłam go z powrotem.-Jest głodny.-Szepnęłam po chwili.
-Skąd to wiesz?-Popatrzył się na mnie zdezorientowany.
-Jestem kobietą.

~*~
Muzyka
Wokół walały się ozdobne papiery, Greg zakładał Denise naszyjnik, który dostała od nas. Sięgnęłam po mój prezent i podałam go Niallowi.
-To tylko część, w domu czeka na ciebie reszta.-Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.-Ostrożnie otworzył pudełeczko. Zajrzał do środka i następnie na mnie, kiwnęłam głową. Na jego ustach pojawił się wielki uśmiech. Odłożył prezent i mnie podniósł.
-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.-Okręcił się dokoła swojej osi całując mnie.-Kocham cię, tak bardzo cię kocham.-Rodzina patrzyła na nas zdezorientowana. Blondyn klęknął przede mną i podwinął sweter. Delikatnie pocałował mój brzuch. Denise spojrzała do środka i uśmiechnęła się.-Obiecuje, będę najlepszym ojcem na świecie.-Wstał i mnie przytulił.-Siedzi tam mała Julie.
-Nie, to będzie chłopiec.-Zaprzeczyłam.
-Nie, ja czuję, że to będzie Julie.
-Julie będzie druga, pierwszy będzie chłopiec.-Zachichotałam, w tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Miałam przy sobie kochającego chłopaka, za kilka miesięcy nasza rodzina się powiększy, problemy z Zaynem zniknęły. Moje życie jest teraz idealne.

20 stycznia 2014

60. Holmes Chapel |Sophie

Umówiłam się z Lou w parku, tam gdzie zawsze zresztą. Wieczorem mieliśmy z Harrym jechać do jego rodziny. Chciałam się pożegnać z Louisem, ale dopiero teraz miałam na to czas. Wcześniej pakowałam swoje rzeczy. Już z daleka dostrzegłam bruneta czekającego na mnie. Szybkim krokiem do niego doszłam. Uśmiechnęłam się do niego.
- Hej Lou!- przywitałam go ciepłym głosem.
- Cześć!- uśmiechnął się.

- Dzisiaj wyjeżdżamy z Hazzą. Przyszłam się z tobą pożegnać. W końcu to nasze ostatnie spotkanie w tym roku.- zachichotałam.- Mam coś dla ciebie. Masz urodziny i na dodatek są święta.- włożyłam rękę do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z niej dwa małe przedmioty. Podeszłam jeszcze bliżej bruneta. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Otwarłam dłoń ukazując dwie bransoletki. Dałam jedną Louisowi, a drugą zatrzymałam dla siebie.- Może to tylko głupia bransoletka, ale zawsze będziesz o mnie pamiętał.- Lou wyszczerzył się w szeroki uśmiech.- Jedna twoja druga moja. Wszystkiego najlepszego, Lou.- przytuliłam chłopaka co on szybko odwzajemnił.
- Dziękuje.- szepnął.- Czy byś chciała czy nie i tak bym o tobie pamiętał.-odsunęłam się od chłopaka i włożyłam swoją bransoletkę na nadgarstek, brunet zrobił to samo.
- Przyjaciele na zawsze.- powiedziałam patrząc na bransoletkę.
- Na zawsze.- powtórzył Tomlinson. Podniosłam wzroki spojrzałam na błękitne oczy Louisa. Jego tęczówki wpatrywały się w moje. Kiedyś tak cholernie go kochałam. Wtedy oddałabym wszystko by z nim być. Patrzeć na jego piękną twarz, czuć jego zapach czy obecność. Po tym jak Lou mnie zranił nie ufałam mu jak dawniej. To uczucie które nas łączyło pękło jak bańka mydlana. Na jego miejsce pojawił się zielonooki brunet bez którego nie wyobrażałam sobie życia. Lou był dla mnie tylko i wyłącznie najlepszym przyjacielem. Dawne uczucia wyparowały i pojawiły się nowe.

- Sophie naprawdę wolisz spędzić święta ze swoim chłopakiem?- spytał mój brat. Spojrzałam na niego. Ciężko westchnęłam, a następnie pokiwałam głową.
- Tak! On jest częścią mnie. Nie wyobrażam sobie świąt bez niego. Wy i tak jedziecie do babci. Kristy wyjechała, więc nie miałby kto odwalić za was całą świąteczną pracę.- skrzywiłam się.-Poza tym jestem dorosła. Chce sama decydować o swoim życiu, a Harry należy do jego większej części.
- Skoro tak wolisz.- kiwnęłam głową.
- Nie martw się nie będzie dużej różnicy bez mojej osoby.- zachichotałam.
- Pewnie nawet nikt nie zauważy że cię nie ma.- szturchnęłam brata.
- Dzięki!- nadal się śmiałam. Nastała pomiędzy nami chwila ciszy.
- Kochasz go? On jest właściwie wart twoich uczuć?- spytał marszcząc czoło. Uśmiechnęłam się.
- Kocham go i jest wart moich uczuć. Przy nim chciałabym spędzić całe swoje życie. Czuje że Harry to ten jedyny. Czasami jest zazdrosny, ale mnie kocha.- poczułam motylki w brzuchu na myśl o loczku. Brunet pokiwał głową na znak że rozumie.

*Holmes Chapel*

*24 grudzień*

Bardzo dużo rozmawiałam z Gemma. To naprawdę cudowna dziewczyna.
Oboje z Harrym są do siebie bardzo podobni. Tak jak mówił Hazz, szybko złapałam kontakt z jego siostrą.
- Zrobię wam zdjęcie. Ślicznie razem wyglądacie.- Gemma wzięła aparat i zrobiła kilka zdjęć mi i loczkowi. Rodzina Harryego przyjęła mnie bardzo ciepło. Mama Stylesa jest cudowną kobietą, zresztą jego ojczym również. Gemma usiadła na sofie i zaczęła rozmawiać ze swoim bratem. Korzystając z okazji poszłam do kuchni. Była tam mama loczka.
- Pomóc pani?- spytałam. Kobieta obróciła się i na mnie spojrzała. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Poradzę sobie.- zapewniła mnie. Ja jednak nie odpuściłam i podeszłam do blatu gdzie właśnie stała kobieta.
- To co mam robić?- zachichotałam. Pani Styles pokręciła głową.
- Usiądź.- wykonałam jej polecanie i usiadłam na krześle przy stole.- Twoi rodzice nie mieli nic przeciwko temu, że nie spędzisz z nimi świąt?- spytała.

- Dlaczego? Przecież nie znasz tego chłopaka i jego rodziny! Oni są dla ciebie ważniejsi od nas?- spytała moja mama. Wzruszyłam ramionami.
- Mam prawo decydować z kim spędzę święta.- odpowiedziałam obojętnym głosem. Moja rodzicielka westchnęła, po czym obróciła się do mnie plecami.
- Co ludzie powiedzą?- spytała.- Zamiast spędzać święta w gronie rodziny wolisz…- nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Nie interesuje mnie co ludzie powiedzą. Skoro tak bardzo cię to boli to już nie moja wina.- obróciłam się na pięcie i opuściłam jej pokój. Nie ma sensu dalej kontynuować naszej bezsensownej rozmowy.

- Um… Nie…- skłamałam. Mama Harryego obróciła głowę i uniosła jedną brew.
- Na pewno?
- Hmm… Naprawdę nie chce pani słuchać o moich problemach rodzinnych.- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Chętnie posłucham. Czasami dobrze jest się komuś zwierzyć.- nie byłam pewna czy chce jej o wszystkim opowiadać, ale może miała racje.
- Cóż… Moi rodzice przejmują się tylko i wyłącznie tym co powiedzą o nich ludzie. Nie biorą pod uwagę tego co zrobili sami. Potrafią się tylko czepiać mnie i mówić co mam robić.- skrzywiłam się.- Zazdroszczę Harremu tego że ma normalną rodzinę.- w tym samym momencie do kuchni wszedł Harry i Gemma.
- Widzę że poznajesz bliżej swoją przyszłą synową?- Hazz szeroko się uśmiechnął ukazując dołeczki. Rodzicielka Harryego wzięła do ręki drewnianą łyżkę i zaczęła mu grozić, co bardzo śmiesznie wyglądało.
- Oboje jesteście jeszcze za młodzi na ślub.- kobieta machała przed loczkiem łyżką.- Harry, najpierw sam dorośnij, dopiero zakładaj rodzinę.- brunet głupio się uśmiechnął.
- Ja się łyżek nie boje, mamo. Nie jestem Liamem.- zachichotałam.- Poza tym przestań mi buntować Sophie.- chłopak podszedł do mnie i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się widząc jego śliczny uśmiech.
- Nie martw się i tak w każdej chwili bym za ciebie wyszła.- szepnęłam co spowodowało ogromny uśmiech na twarzy bruneta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


To mój ostatni rozdział. Mam nadzieje że będziecie miło wspominać tego bloga.
Zapraszam też na naszego nowego. :3 
Kocham was, Nika xx

13 stycznia 2014

59. Irlandia. |Kathy

Po przeczytaniu skomentuj, dla ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja do pisania :) Bonus - na dole zwiastun nowego bloga! :3

Niall się uparł, że wejdzie z prezentami jak prawdziwy gwiazdor, całą drogę mnie błagał i skomlał, że Claudia się ucieszy. Nie miałam nic przeciwko temu, więc zgodziłam się. Ubrał białą brodę i czerwoną czapkę, mi też założył jedną. Wziął wszystkie prezenty i zaczął dzwonić dzwonkiem, kiedy to nie poskutkowało, po krótkiej sprzeczce otworzyłam drzwi kluczem. Horan wbiegł cały uradowany do domu z szczęściem wymalowanym na twarzy, siostra od razy się na niego rzuciła i przytuliła. Cieszę się widząc ją w dobrym stanie, w spokoju zdjęłam płaszcz oraz buty i poszłam do kuchni, gdzie tak jak sądziłam gotowała Anges. Uśmiechnęłam się do mamy i przytuliłam ją.
-Jakie plany na święta?-Spytała dosypując curry do jajecznicy.
-Niall chce mnie wywieść do Irlandii.-Zachichotałam.-Będę musiała przeżyć jakoś lot samolotem.-Westchnęłam siadając na blacie.
-Dasz radę słońce, po prostu myśl o tym, że spędzicie razem święta, a nie o smutnych wspomnieniach.
-Postaram się, ale nie obiecuję, że nie odstawię żadnej sceny na lotnisku.-Razem z mamą zaczęłyśmy się śmiać.-Jakie są wasze plany?-Zapytałam w miarę uspokojona.
-Jadę z Claudią do Oxfordu, do mojej siostry. Przeprowadziła się z Irlandii i chce urządzić święta na nowym mieszkaniu. Mała bardzo ją lubi, Susan ma córkę w wieku Claudii, ona i Chloe się zaprzyjaźniły, więc chyba mi wybaczy, że ciebie nie będzie.
-Oj mamo... wiesz, że bardzo chciałabym być razem z wami. Na pewno spotkamy się przed nowym rokiem. A w 2014 postaram się załatwić święta u nas.-Uśmiechnęłam się na co mama tylko kiwnęła głową. Do kuchni wszedł Nialler z Claudią na rękach, przyznam, że jest to bardzo rozczulający widok. Na samą myśl, że kiedyś będzie tak nosił naszą córeczkę zrobiło mi się ciepło na sercu. Podeszłam do niego i musnęłam jego policzek.
-Fuuu.....-Jęknęła siostra zasłaniając rękoma oczy na co całą trójką się zaśmialiśmy.-Kathy, będziesz z nami na święta?
-Nie, w tym roku ten słodki blondynek wywozi mnie do Irlandii.-Zobaczyłam jak na słowa jakim go opisałam się zarumienił, nie mogłam stłumić śmiechu.
-Co cię bawi kochanie?
-Ty mnie bawisz kotku.-Wyszczerzyłam się.
-Ja cię bawię? Ja? Tak?-Odłożył Claudię na ziemię i zaczął mnie gonić po całym mieszkaniu. Ze śmiechem uciekałam przed nim, miałam przewagę, bo znam ten dom od lat. Złapał mnie kiedy nie wytrzymałam ze śmiechu i usiadłam na łóżku. On szybko usiadł na mnie.-Nadal cię bawię?
-Tak misiu, nawet bardziej niż wcześniej.-Wydusiłam przez śmiech. Naparł na moje usta swoimi przez co wybuchłam kolejną salwą śmiechu.-Przepraszam.-Oplotłam jego pas, starając się opanować. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie go pocałowałam.-Posiedzimy tak tutaj? Sami.-Oparł swoje czoło o moje, patrzyłam się w jego błękitne oczy i po prostu przestałam kontaktować, wpatrywałam się w nie jak zaczarowana, nic się ni liczyło tylko jego piękne tęczówki. Ocuciłam się dopiero gdy mnie pocałował, trzymał dwa palce pod moją brodą i delikatnie mnie całował. To jest chyba najsubtelniejszy, najczulszy i najbardziej magiczny pocałunek, którym mnie obdarował. Kiedy się odsunął kończąc piękną chwile, wtuliłam się w niego.-Mówiłam ci kiedyś jak mocno cię kocham?
-Tak, ale i tak kocham cię mocniej.-Objął mnie i przycisnął do siebie.
-Nie, ja cię kocham mocniej.
-Nie.
-Tak.
-Nie.-Taką rozmowę prowadziliśmy jeszcze kilka minut, a na mojej twarzy widniał wielki uśmiech. Odsunął się ode mnie i spojrzał prosto w oczy, zaraz odpłynę!-A gdybym ci powiedział, że kocham cię bardziej niż jedzenie?-Spytał, czym zbił mnie z tropu.
-Na prawdę? Kochanie, ja...-Zatkało mnie.
-Nie musisz nic mówić kotku, ale to prawda.-Musnął moje usta. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To najsłodsze słowa jakie usłyszałam. Mocno się w niego wtuliłam.
-Dla ciebie polecę wszędzie. Nawet gdybym miała siedzieć w tej puszcze pół dnia, ale to będzie mój pierwszy lot, więc mogę odstawiać sceny.-Zachichotałam.
-Wtedy przypomnę ci ten moment.-Pocałował mnie w kark.

*dwa dni później*
Siedzieliśmy w kafejce na lotnisku, czekaliśmy na samolot. Coraz bardziej się obawiałam tego lotu, z racji, że była zima Niall nie wyróżniał się czapką na głowie i naciągniętym kapturem. Nie chciał zlotu fanek przed wylotem, to miały być nasze święta, bez pracy, bez bycia Niallem z One Direction. Tylko Kathy Smith i Niall Horan, zwykła para. Spuściłam na chwile wzrok blondyna, ale szybko wrócił na jego twarz.
-Proszę, ubierz kaptur. Skojarzą ciebie ze mną.
-Dobrze kochanie.-Dopiłam szejka i odłożyłam pusty plastikowy kubek na stoliku, naciągnęłam kaptur na głowę.-Czuję się jakbyśmy byli za coś ścigani i się ukrywali.-Zachichotałam, on też.
-Chodźmy już.-Wstał i podał mi kule, oczywiście nie byłabym sobą gdym nie złamała lub skręciła czegokolwiek. Pokraka ze mnie, tym razem jest to kostka. Chwyciłam je, chociaż nie lubię tej pomocy. Teraz Niall musi ciągnąć walizki, a ja idę tylko z podróżną torą, którą też chciał mi zabrać, ale się uparłam. Im bliżej byliśmy tym bardziej chciałam uciec. Moje przerażenie na pewno nie było zatuszowane. Zaczęłam szybko oddychać.
-Wszystko dobrze?-Spytałam kobieta w recepcji. Zanim zdążyłam otworzyć usta i palnąć coś głupiego uprzedził mnie Horan.
-Tak, tylko boi się latać, fobia z dzieciństwa.-Uśmiechnął się do pani.-Dwa bilety do Irlandii na nazwisko Smith.-W sumie nie wiem czemu użyliśmy mojego nazwiska, chciał tak i się zgodziłam. Dla mnie nie było to problemem. Kontrola przeszła trochę długo, musiał się pokazać i rozwijać z tego wszystkiego. Idąc do samolotu zaczęłam się buntować. Inni ludzie patrzyli się na nas ze zdziwieniem.-Shh... kochanie? Pamiętasz co mi obiecywałaś?-Trzymał mnie w pasie, a pod pachą niósł moje kule. Podeszło do nas dwóch facetów i spytało czy wszystko jest dobrze. Chłopak odpowiedział tak jak poprzednio. Odeszli, posadził mnie w fotelu i zapiął, kiedy sam usiadł odpięłam się i zanim zdążył zareagować usiadłam mu na kolanach.-Teraz cię nie puszczę.-Objął mnie i położył głowę na ramieniu.
-Boję się.-Wyszeptałam zamykając oczy.
-Będzie dobrze, latałem często i nadal żyję, po prostu prześpij ten lot. Musnął moją szyję, stewardessa, kazała nam zająć miejsca i zapiąć pasy. Usiadłam na fotelu i zapięłam pas, chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam.-Zasłoń okno.-Poprosił, a ja posłusznie to zrobiłam.-I zamknij oczy. Nie myśl o samolocie, pomyśl o tym co kochasz.
-Kocham ciebie.-Uśmiechnęłam się.
-To myśl o mnie.-Zaśmiał się.-O sytuacji, którą lubisz.-Poczułam lekki wstrząs i otworzyłam szybko oczy, od razu zaczęłam panikować.-Spokojnie, to tylko turbulencje.-Nie wierzę, że mówi to takim poważnym tonem, wygląda jakby nic się nie działo, za to ja pewnie jak spłoszone zwierzę, wśród trupów moich znajomych, a na przeciwko mnie kłusownik.
Pokręciłam głową i położyłam głowę na jego ramieniu. Pocałował mnie we włosy i objął ramieniem puszczając dłoń, podał mi drugą. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.

*Irlandia*
Siedziałam obok Nialla, opierałam głowę o jego ramie. Trzymał na kolanach Theo, coś do niego gadał, ale nie słuchałam go. Z kubkiem herbaty odpowiadałam na pytania Grega i Denise. Blondyn czasem narzekał, że to nie wywiad i mnie męczą, ale to było całkiem ciekawe. Lepsze od irlandzkich wiadomości, co prawda rozumiem je, ale nie jestem typem osoby, która się interesuje faktami. Przyznam, że bardzo polubiłam tą dwójkę, chociaż widać było, że Denise na początku nie była do mnie przekonana, ale chyba jest lepiej. W połowie mojej odpowiedzi maluch zaczął płakać. Niall przerażony oddał go mamie, a ona wyszła. Skorzystałam z tego, że ma puste kolana i położyłam na nich głowę. Głaskał mnie delikatnie po włosach, rozmawiał z bratem, ale znów ich nie słuchałam.
-Kathy, Kathy....-Usłyszałam i podniosłam głowę.
-Hmm?
-Chodź, idziemy spać.-Odłożył mój i swój kubek i wziął mnie na ręce.
-Kochanie mam nogi i umiem chodzić.-Uśmiechnęłam się.
-Ale ja cię lubię nosić.-Dał mi buziaka w nos.-I będę nosić.-Ponowił swój czyn i zaniósł do pokoju. Rozebrałam się do bielizny i położyłam w łóżku, po chwili dołączył do mnie chłopak, objęłam go. Szybko zasnęłam.

*24 grudnia*
Obudziłam się kiedy Nialler jeszcze spał, sięgnęłam po swoje dresy, ale w zasięgu mojego wzroku znalazły się jego, które są o wiele wygodniejsze, więc je ubrałam. Wciągnęłam też jego koszulkę i związałam włosy. Moja kitka jest nadal króciutka, ale bynajmniej jest. Zeskoczyłam na dół, nie brałam kul - denerwowały mnie. Na szczęście nikogo nie było, więc bez krępacji zrobiłam sobie kanapki. Kiedy je jadłam pojawił się Greg.
-Cześć.-Uśmiechnął się.
-Hej.-odwzajemniłam.
-Coś mnie ciekawi, a wczoraj się nie zapytałem. Mogę?
-Tak, oczywiście.
-Jak się poznaliście?
-Hmm... poznaliśmy się na lotnisku, chyba wracali z trasy, a ja odprowadzałam mamę i siostrę. Wtedy też pierwszy raz mnie pocałował i go spoliczkowałam.-Zachichotałam.-Więc to nie było jakieś nie zwykłe.-Wzruszyłam ramionami, starszy Horan posłał mi szeroki uśmiech, a za nim pojawił się młodszy.
-Nie widzieliście moich dresów?-Spojrzał na niego i na mnie. Kąciki moich ust wysoko się podniosły.-Znalazły się.-Przysunął się do mnie i objął jedną ręką w pasie. Drugą dłonią chwycił moją i spletliśmy palce.-Oddasz mi je?-Podniósł brew.
-Nie kochanie, one są wygodniejsze od moich. Poza tym teraz są moje.
-Oj nie, one nadal są moje.-Przysunął mnie jeszcze bliżej i nachylił się po czym złożył na ustach czuły pocałunek.-Zgodzisz się z tym?
-Nieee...-Jęknęłam i zachichotałam.
-Oj kochanie, kochanie.-Pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Zawsze możesz pożyczyć sobie moje.-Moje wargi wykrzywiły się w uśmiechu. Jego też.
-Chyba się nie zmieszczę. Przygotuj się, dziś oprowadzę cię po mieście.
-Dobrze, pójdę się ogarnąć.-Puściłam go, musnęłam jego policzek i poszłam na górę. Rozczesałam je i delikatnie zakręciłam. Ubrałam granatową bluzkę w kwiaty i białe spodnie.
~*~
Chodziliśmy po mieście, opowiadał mi wiele historii przez niektóre nie wyrabiałam ze śmiechu. Ciągle mnie zadziwia coraz nowszymi tekstami. Z nim chyba nie da się być poważnym.
-Niall przestać.-Uderzyłam go z płaskiej dłoni w ramie nie wyrabiając ze śmiechu.
-Au, to bolało.-Wydął wargę.-Dasz buzi żeby nie bolało?
-A gdzie cie boli?
-Tutaj.-Wskazał na usta i ułożył je w dzióbek.
-O coś takiego nawet nie musisz prosić.-Nachylił się, a ja go pocałowałam. Odsunęłam się i zmrużyłam oczy, światło mnie oślepiało. Tak czego mogłam się spodziewać? Normalnego spaceru? Czas się przyzwyczaić.
-Chodź, trzeba im uciec.-Mruknął niezadowolony.
-Nie dam rady biec.-Westchnęłam.
-Ale ja dam radę biec z tobą.-Wziął mnie na ręce. Objęłam go, trzymałam kule wtulając się w jego kurtkę.
-Nie będzie ci ciężko?
-Dla prywatności wszystko. Pocałował moje włosy i przeciskał się przez tłum.
-A jak się wywrócisz?
-Nie wywrócę, obiecuję.-Uśmiechnął się i zaczął biec. Jak mówił nie wywalił się mimo wielu ludzi. Dobiegł do parku, dopiero tam ich zgubił.-Nie tak to miało wyglądać ale zawsze można to naprawić czyż nie?-Spytał i pocałował mnie.
-Jest fajnie, ale możesz mnie postawić.-Uśmiechnęłam się. O dziwo szybko mnie odłożył. Powoli kierowaliśmy się do domu. Wróciliśmy na kolację, Greg przygotował kanapki, przyznam, że inna ziemia i niektóre jedzenie jest smaczniejsze. Po posiłku leżeliśmy w dwójkę u Nialla. Rysowałam palcem nieznane nikomu wzory na jego torsie. On obejmował mnie w pasie i całował we włosy. W ich domu czułam się lepiej niż u nas, bo jak ktoś zadzwoni to żadne z naszej dwójki się nie musi się ruszać, a u chłopaków w każdym momencie jeden z głupków może wejść.
-Chodź już spać.-Wyszeptał kładąc się na plecach ze mną na torsie.-Jest po północy, jutro będziesz niewyspana.
-Dobrze, chociaż pewnie i tak nie zasnę. Dobranoc.-Musnęłam jego usta i położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Dobranoc kochanie.-Przytulił się i śpiewał cicho Little Things oraz More Than This, może i więcej, ale dzięki jego głosowi zasnęłam.

Co mogę napisać? Po pierwsze przepraszam, rozdział jest z opóźnieniem, ale to przez sprawy prywatne. Po drugie nie wiem czy będzie kolejny mój rozdział. Wraz z Niką postanowiłyśmy  zakończyć tego bloga, ale uwaga! zaczniemy nowego. Sądzę, że będzie genialny, lepszy. Będzie to dark z One Direction, tylko, że zespół nie istnieje :c Ubzdurałam sobie po fakcie, że One Direction to będzie nazwa klubu, w którym się poznają XD  Po trzecie i THE BEST!: What This *_* :

https://www.youtube.com/watch?v=cYhjgKb2aME