25 stycznia 2014

61. Niespodzianka. | Kathy OSTATNI ROZDZIAŁ

Rozdział dedykuje z pewnością Nice, dzięki której powstało to opowiadanie. Dziękuję jej, że do mnie napisała, miała tyle utalentowanych osób do wyboru! Chyba od tego czasu nie byłam już zwykłą fanką tylko kimś więcej - Directioner. 
Dziękuję też osobie, która kryje się pod nickiem Niall Horan za to, że nigdy nie pozwoliłaby mi się poddać.
Również niewidzialnapoziomka. zasługuje na wielkie dziękuję, za szczery komentarz. W jednym z pierwszych rozdziałów, które najbanalniej szukałam 'wytknęłaś' mi, że nie było idealnie. Za co ci dziękuję, bo sama nie potrafiłabym napisać, że mi się coś nie podoba. No cóż, jestem sobą. :))
Na koniec dziękuję WAM - wszystkim, którzy czytają tego bloga. Za prawie 69.000 wyświetleń, dobijemy tylu? haha, 37 obserwatorów, 586 opublikowanych komentarzy, że nie tylko osoby z Polski to czytają, ale także z Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Kenii, Francji, Holandii oraz Norwegii :)) Ogólnie 
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO
I mam nadzieję, że wielu was, a może i wszystkim przypadnie do gustu nasze wspólne, nowe opowiadanie:



Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Niall ma kołdrę zaciągniętą aż na czubek głowy. Westchnęłam i zaczęłam go odkrywać, aż zauważyłam, że para oczu wpatruje się we mnie. Wystraszona odsunęłam się zabierając rękę i spojrzałam gwałtownie w sufit. Mój wzrok wrócił na blondyna i uśmiechnęłam się do niego. Pokręciłam głową i położyłam się na plecach, nie patrzyłam na niego, ale widziałam te cudowne iskierki w jego oczach, które zawsze towarzyszą śmiechowi oplatającym moje uszy. Po chwili znalazł się nade mną.
-Ninja.-Stwierdziłam z rozbawieniem.
-Twój ninja.-Poprawił mnie i pocałował przedłużając każdy ruch. Wsunęłam swoją dłoń pod jego i splotłam nasze palce.-Czy pani ninja ma ochotę na ninja śniadanie?
-Nie, pani ninja ma ochotę na całusa od pana ninja, a potem na wspólny prysznic.-Uśmiechnęłam się. Chłopak przywarł do moich ust co jakiś czas przygryzając moją wargę. Wsunął wolną rękę pod plecy i podniósł mnie praktycznie zmuszając do oplecenia jego pasa. Położyłam rękę na jego karku, kurczowo się go chwyciłam gdy mnie podnosił.
-Tylko tu nie mam własnej łazienki, może być zajęta.
-O to bym się nie martwiła.-Uśmiechnęłam się.-Potrzebuję tylko koszulki, bo nie będę paradować tam w bieliźnie.
-Nie, nie, nie, ty jesteś moja i tylko moja. Dla mnie jest to piękne ciało i piękna osobowość.-Wziął swój sweter i przełożył mi przez głowę.
-To grube ciało.-Mruknęłam zatopiona w jego ubraniu.
-Nie grube; piękne, idealne, cudowne, silne, śliczne, doskonałe, ponętne, wdzięczne, rozkoszne, zachwycające, pociągające, czarujące i dla mnie.-Co słowo pozostawiał na mojej szyi mokry ślad, przez co nawet nie umiałam zaprzeczyć.-Jeśli jeszcze raz usłyszę, że masz grube ciało to siłą cie postawie na mojej wadze. Zachichotałam.
-Jestem gruba.-Pokręcił głową i ostawił mnie na ziemie. Wyszedł, a ja usiadłam na łóżku. Po kilku minutach wrócił, odstawił wagę na panele. Zanim zdążyłam na nią spojrzeć moje stopy oderwały się od podłogi. Poczułam szklaną powierzchnie, nie chciałam patrzeć na dół, jednak się przemogłam. Przeczytałam napis 'You're perfect!' I ze śmiechem podniosłam wzrok na rozpromienionego Irlandczyka.-Głupek.-Wyszczerzyłam się.

-Waga nie kłamie.-Pokazał mi język i chwycił moją dłoń. Poprowadził mnie do łazienki. Nadzy wzięliśmy prysznic. Wróciłam do pokoju, ubrałam się, uczesałam i pomalowałam. Zeszłam na dół, w salonie mój ukochany zabawiał Theo, nie mogę się doczekać jak zobaczy część swojego prezentu ode mnie. Spojrzałam na małe pudełeczko wyróżniające się swoją wielkością i kolorem, ginęło wśród reszty prezentów. Mam nadzieję, że nie zostanie pominięte. Przechodząc obok niego zostawiłam czerwony ślad na jego policzku, nogi poprowadziły mnie do kuchni. Zastałam tam kobietę, którą na żywo widziałam pierwszy raz w życiu.

-Dzień dobry.-Uśmiechnęłam się, pani odskoczyła i przeprażona spojrzała na mnie. Teraz ją poznałam.-Przepraszam pani Mauro, nie chciałam cie wystraszyć. 
-Cześć, ty pewnie jesteś Kathy.-Wytarła dłonie o fartuch, podała mi prawą, a ja ją uścisnęłam.-Niall mi wiele o tobie opowiadał. Temat Irlandii i zespołu schodził na bok, ciągle nawijał o tobie. Czuję się jakbym znała cię od zawsze. 
-Mi także wiele o pani opowiadał, buzia mu się nie zamykała.-Zachichotałam na myśl wieczorów, które przeleżeliśmy w łóżku, on pół siedząc wsparty o ramę, ja leżałam z głową na jego torsie, oprócz opowiadania sobie dnia mówił o jego mamie. Cieszyło mnie to, o Claudii i Agnes wiedział wiele, a o prawdziwych rodzicach nawet nie miałam co mówić. 
-Proszę, nie mów do mnie pani, czuję się staro. Może mówmy sobie po imieniu, jeśli ci to nie przeszkadza.
-Oczywiście, że nie będzie mi to przeszkadzało. Pomóc w czymś może?
-Nie trzeba, dam radę.
-W dwójkę pójdzie szybciej.
-Wiesz, możesz mi jednak pomóc. Usiądź kochana.
-Przecież tak to nijak pomogę.-Zaprotestowałam.
-Idź do Nialla, ma wolne, niedługo wróci do pracy, będzie wracał późno, albo pojedzie w trasę. Wiem jaka to jest tęsknota.
-To może pani usiądzie i nacieszy się synem, a ja coś przygotuje? 
-Nie, nie, nie. Nic nie przebije smaku matki.
-Nie wiem czy mogę się z panią zgodzić, nigdy nie jadłam niczego przygotowanego przez prawdziwą mamę, ale dania Agnes są nie do pobicia.
-Jeszcze zmienisz zdanie.-Obie się zaśmiałyśmy. Wtedy do pomieszczenia wszedł blondyn.
-Przepraszam mamo, ale porywam ci przyszłą synową.-Pocałował ją w policzek, rozczulające. Jego dłoń kierowała się w stronę garnka, ale po chwili dostał drewnianą łyżką.-Ała, mamo.-Jęknął.-Chce spróbować. 
-Nie ma podjadania.
-Proszę, powiem ci czy dobre.-Zaskomlał.
-Jest dobre i ja to wiem. Idź i ciesz się młodością ze swoją dziewczyną.-Skwitowała, a chłopak westchnął.
-Przyszłą żoną.-Wyszczerzył się do nas.-Kochanie, mogę prosić?-Nadstawił ramię kłaniając się jak książę. Z powagą ujęłam jego rękę. Uśmiechnął się głupio, a ja się roześmiałam. Wyprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. Wziął malutkiego Horana na ręce i podał mi go.-Słodki co nie?-Chwyciłam pewnie malca.
-O jejku, chyba się zakochałam.-Wpatrywałam się w jego oczka.
-Ej, a ja?-Wydął wargę.
-Oh, jest taki podobny, że można was pomylić. Chociaż... on jest chyba mniej dziecinny.-Zachichotałam.
-No nie. Ja się tak nie bawię.-Nadstawił policzek.
-Ale za to ty seksowniejszy i mój.-Pozostawiłam na jego skórze ślad moich ust, po chwili jego twarz odwróciła się i wargi odnalazły moje. Całował mnie głaszcząc po policzku, odsunął się chwilę po tym jak Theo zaczął płakać.
-Daj mi go, przestanie.
-Poradziłabym sobie, ale trzymaj.-Podałam mu go, po tym jak bezskutecznie próbował go rozbawić, wzięłam go z powrotem.-Jest głodny.-Szepnęłam po chwili.
-Skąd to wiesz?-Popatrzył się na mnie zdezorientowany.
-Jestem kobietą.

~*~
Muzyka
Wokół walały się ozdobne papiery, Greg zakładał Denise naszyjnik, który dostała od nas. Sięgnęłam po mój prezent i podałam go Niallowi.
-To tylko część, w domu czeka na ciebie reszta.-Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.-Ostrożnie otworzył pudełeczko. Zajrzał do środka i następnie na mnie, kiwnęłam głową. Na jego ustach pojawił się wielki uśmiech. Odłożył prezent i mnie podniósł.
-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.-Okręcił się dokoła swojej osi całując mnie.-Kocham cię, tak bardzo cię kocham.-Rodzina patrzyła na nas zdezorientowana. Blondyn klęknął przede mną i podwinął sweter. Delikatnie pocałował mój brzuch. Denise spojrzała do środka i uśmiechnęła się.-Obiecuje, będę najlepszym ojcem na świecie.-Wstał i mnie przytulił.-Siedzi tam mała Julie.
-Nie, to będzie chłopiec.-Zaprzeczyłam.
-Nie, ja czuję, że to będzie Julie.
-Julie będzie druga, pierwszy będzie chłopiec.-Zachichotałam, w tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Miałam przy sobie kochającego chłopaka, za kilka miesięcy nasza rodzina się powiększy, problemy z Zaynem zniknęły. Moje życie jest teraz idealne.

20 stycznia 2014

60. Holmes Chapel |Sophie

Umówiłam się z Lou w parku, tam gdzie zawsze zresztą. Wieczorem mieliśmy z Harrym jechać do jego rodziny. Chciałam się pożegnać z Louisem, ale dopiero teraz miałam na to czas. Wcześniej pakowałam swoje rzeczy. Już z daleka dostrzegłam bruneta czekającego na mnie. Szybkim krokiem do niego doszłam. Uśmiechnęłam się do niego.
- Hej Lou!- przywitałam go ciepłym głosem.
- Cześć!- uśmiechnął się.

- Dzisiaj wyjeżdżamy z Hazzą. Przyszłam się z tobą pożegnać. W końcu to nasze ostatnie spotkanie w tym roku.- zachichotałam.- Mam coś dla ciebie. Masz urodziny i na dodatek są święta.- włożyłam rękę do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z niej dwa małe przedmioty. Podeszłam jeszcze bliżej bruneta. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Otwarłam dłoń ukazując dwie bransoletki. Dałam jedną Louisowi, a drugą zatrzymałam dla siebie.- Może to tylko głupia bransoletka, ale zawsze będziesz o mnie pamiętał.- Lou wyszczerzył się w szeroki uśmiech.- Jedna twoja druga moja. Wszystkiego najlepszego, Lou.- przytuliłam chłopaka co on szybko odwzajemnił.
- Dziękuje.- szepnął.- Czy byś chciała czy nie i tak bym o tobie pamiętał.-odsunęłam się od chłopaka i włożyłam swoją bransoletkę na nadgarstek, brunet zrobił to samo.
- Przyjaciele na zawsze.- powiedziałam patrząc na bransoletkę.
- Na zawsze.- powtórzył Tomlinson. Podniosłam wzroki spojrzałam na błękitne oczy Louisa. Jego tęczówki wpatrywały się w moje. Kiedyś tak cholernie go kochałam. Wtedy oddałabym wszystko by z nim być. Patrzeć na jego piękną twarz, czuć jego zapach czy obecność. Po tym jak Lou mnie zranił nie ufałam mu jak dawniej. To uczucie które nas łączyło pękło jak bańka mydlana. Na jego miejsce pojawił się zielonooki brunet bez którego nie wyobrażałam sobie życia. Lou był dla mnie tylko i wyłącznie najlepszym przyjacielem. Dawne uczucia wyparowały i pojawiły się nowe.

- Sophie naprawdę wolisz spędzić święta ze swoim chłopakiem?- spytał mój brat. Spojrzałam na niego. Ciężko westchnęłam, a następnie pokiwałam głową.
- Tak! On jest częścią mnie. Nie wyobrażam sobie świąt bez niego. Wy i tak jedziecie do babci. Kristy wyjechała, więc nie miałby kto odwalić za was całą świąteczną pracę.- skrzywiłam się.-Poza tym jestem dorosła. Chce sama decydować o swoim życiu, a Harry należy do jego większej części.
- Skoro tak wolisz.- kiwnęłam głową.
- Nie martw się nie będzie dużej różnicy bez mojej osoby.- zachichotałam.
- Pewnie nawet nikt nie zauważy że cię nie ma.- szturchnęłam brata.
- Dzięki!- nadal się śmiałam. Nastała pomiędzy nami chwila ciszy.
- Kochasz go? On jest właściwie wart twoich uczuć?- spytał marszcząc czoło. Uśmiechnęłam się.
- Kocham go i jest wart moich uczuć. Przy nim chciałabym spędzić całe swoje życie. Czuje że Harry to ten jedyny. Czasami jest zazdrosny, ale mnie kocha.- poczułam motylki w brzuchu na myśl o loczku. Brunet pokiwał głową na znak że rozumie.

*Holmes Chapel*

*24 grudzień*

Bardzo dużo rozmawiałam z Gemma. To naprawdę cudowna dziewczyna.
Oboje z Harrym są do siebie bardzo podobni. Tak jak mówił Hazz, szybko złapałam kontakt z jego siostrą.
- Zrobię wam zdjęcie. Ślicznie razem wyglądacie.- Gemma wzięła aparat i zrobiła kilka zdjęć mi i loczkowi. Rodzina Harryego przyjęła mnie bardzo ciepło. Mama Stylesa jest cudowną kobietą, zresztą jego ojczym również. Gemma usiadła na sofie i zaczęła rozmawiać ze swoim bratem. Korzystając z okazji poszłam do kuchni. Była tam mama loczka.
- Pomóc pani?- spytałam. Kobieta obróciła się i na mnie spojrzała. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Poradzę sobie.- zapewniła mnie. Ja jednak nie odpuściłam i podeszłam do blatu gdzie właśnie stała kobieta.
- To co mam robić?- zachichotałam. Pani Styles pokręciła głową.
- Usiądź.- wykonałam jej polecanie i usiadłam na krześle przy stole.- Twoi rodzice nie mieli nic przeciwko temu, że nie spędzisz z nimi świąt?- spytała.

- Dlaczego? Przecież nie znasz tego chłopaka i jego rodziny! Oni są dla ciebie ważniejsi od nas?- spytała moja mama. Wzruszyłam ramionami.
- Mam prawo decydować z kim spędzę święta.- odpowiedziałam obojętnym głosem. Moja rodzicielka westchnęła, po czym obróciła się do mnie plecami.
- Co ludzie powiedzą?- spytała.- Zamiast spędzać święta w gronie rodziny wolisz…- nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Nie interesuje mnie co ludzie powiedzą. Skoro tak bardzo cię to boli to już nie moja wina.- obróciłam się na pięcie i opuściłam jej pokój. Nie ma sensu dalej kontynuować naszej bezsensownej rozmowy.

- Um… Nie…- skłamałam. Mama Harryego obróciła głowę i uniosła jedną brew.
- Na pewno?
- Hmm… Naprawdę nie chce pani słuchać o moich problemach rodzinnych.- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Chętnie posłucham. Czasami dobrze jest się komuś zwierzyć.- nie byłam pewna czy chce jej o wszystkim opowiadać, ale może miała racje.
- Cóż… Moi rodzice przejmują się tylko i wyłącznie tym co powiedzą o nich ludzie. Nie biorą pod uwagę tego co zrobili sami. Potrafią się tylko czepiać mnie i mówić co mam robić.- skrzywiłam się.- Zazdroszczę Harremu tego że ma normalną rodzinę.- w tym samym momencie do kuchni wszedł Harry i Gemma.
- Widzę że poznajesz bliżej swoją przyszłą synową?- Hazz szeroko się uśmiechnął ukazując dołeczki. Rodzicielka Harryego wzięła do ręki drewnianą łyżkę i zaczęła mu grozić, co bardzo śmiesznie wyglądało.
- Oboje jesteście jeszcze za młodzi na ślub.- kobieta machała przed loczkiem łyżką.- Harry, najpierw sam dorośnij, dopiero zakładaj rodzinę.- brunet głupio się uśmiechnął.
- Ja się łyżek nie boje, mamo. Nie jestem Liamem.- zachichotałam.- Poza tym przestań mi buntować Sophie.- chłopak podszedł do mnie i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się widząc jego śliczny uśmiech.
- Nie martw się i tak w każdej chwili bym za ciebie wyszła.- szepnęłam co spowodowało ogromny uśmiech na twarzy bruneta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


To mój ostatni rozdział. Mam nadzieje że będziecie miło wspominać tego bloga.
Zapraszam też na naszego nowego. :3 
Kocham was, Nika xx

13 stycznia 2014

59. Irlandia. |Kathy

Po przeczytaniu skomentuj, dla ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja do pisania :) Bonus - na dole zwiastun nowego bloga! :3

Niall się uparł, że wejdzie z prezentami jak prawdziwy gwiazdor, całą drogę mnie błagał i skomlał, że Claudia się ucieszy. Nie miałam nic przeciwko temu, więc zgodziłam się. Ubrał białą brodę i czerwoną czapkę, mi też założył jedną. Wziął wszystkie prezenty i zaczął dzwonić dzwonkiem, kiedy to nie poskutkowało, po krótkiej sprzeczce otworzyłam drzwi kluczem. Horan wbiegł cały uradowany do domu z szczęściem wymalowanym na twarzy, siostra od razy się na niego rzuciła i przytuliła. Cieszę się widząc ją w dobrym stanie, w spokoju zdjęłam płaszcz oraz buty i poszłam do kuchni, gdzie tak jak sądziłam gotowała Anges. Uśmiechnęłam się do mamy i przytuliłam ją.
-Jakie plany na święta?-Spytała dosypując curry do jajecznicy.
-Niall chce mnie wywieść do Irlandii.-Zachichotałam.-Będę musiała przeżyć jakoś lot samolotem.-Westchnęłam siadając na blacie.
-Dasz radę słońce, po prostu myśl o tym, że spędzicie razem święta, a nie o smutnych wspomnieniach.
-Postaram się, ale nie obiecuję, że nie odstawię żadnej sceny na lotnisku.-Razem z mamą zaczęłyśmy się śmiać.-Jakie są wasze plany?-Zapytałam w miarę uspokojona.
-Jadę z Claudią do Oxfordu, do mojej siostry. Przeprowadziła się z Irlandii i chce urządzić święta na nowym mieszkaniu. Mała bardzo ją lubi, Susan ma córkę w wieku Claudii, ona i Chloe się zaprzyjaźniły, więc chyba mi wybaczy, że ciebie nie będzie.
-Oj mamo... wiesz, że bardzo chciałabym być razem z wami. Na pewno spotkamy się przed nowym rokiem. A w 2014 postaram się załatwić święta u nas.-Uśmiechnęłam się na co mama tylko kiwnęła głową. Do kuchni wszedł Nialler z Claudią na rękach, przyznam, że jest to bardzo rozczulający widok. Na samą myśl, że kiedyś będzie tak nosił naszą córeczkę zrobiło mi się ciepło na sercu. Podeszłam do niego i musnęłam jego policzek.
-Fuuu.....-Jęknęła siostra zasłaniając rękoma oczy na co całą trójką się zaśmialiśmy.-Kathy, będziesz z nami na święta?
-Nie, w tym roku ten słodki blondynek wywozi mnie do Irlandii.-Zobaczyłam jak na słowa jakim go opisałam się zarumienił, nie mogłam stłumić śmiechu.
-Co cię bawi kochanie?
-Ty mnie bawisz kotku.-Wyszczerzyłam się.
-Ja cię bawię? Ja? Tak?-Odłożył Claudię na ziemię i zaczął mnie gonić po całym mieszkaniu. Ze śmiechem uciekałam przed nim, miałam przewagę, bo znam ten dom od lat. Złapał mnie kiedy nie wytrzymałam ze śmiechu i usiadłam na łóżku. On szybko usiadł na mnie.-Nadal cię bawię?
-Tak misiu, nawet bardziej niż wcześniej.-Wydusiłam przez śmiech. Naparł na moje usta swoimi przez co wybuchłam kolejną salwą śmiechu.-Przepraszam.-Oplotłam jego pas, starając się opanować. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie go pocałowałam.-Posiedzimy tak tutaj? Sami.-Oparł swoje czoło o moje, patrzyłam się w jego błękitne oczy i po prostu przestałam kontaktować, wpatrywałam się w nie jak zaczarowana, nic się ni liczyło tylko jego piękne tęczówki. Ocuciłam się dopiero gdy mnie pocałował, trzymał dwa palce pod moją brodą i delikatnie mnie całował. To jest chyba najsubtelniejszy, najczulszy i najbardziej magiczny pocałunek, którym mnie obdarował. Kiedy się odsunął kończąc piękną chwile, wtuliłam się w niego.-Mówiłam ci kiedyś jak mocno cię kocham?
-Tak, ale i tak kocham cię mocniej.-Objął mnie i przycisnął do siebie.
-Nie, ja cię kocham mocniej.
-Nie.
-Tak.
-Nie.-Taką rozmowę prowadziliśmy jeszcze kilka minut, a na mojej twarzy widniał wielki uśmiech. Odsunął się ode mnie i spojrzał prosto w oczy, zaraz odpłynę!-A gdybym ci powiedział, że kocham cię bardziej niż jedzenie?-Spytał, czym zbił mnie z tropu.
-Na prawdę? Kochanie, ja...-Zatkało mnie.
-Nie musisz nic mówić kotku, ale to prawda.-Musnął moje usta. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To najsłodsze słowa jakie usłyszałam. Mocno się w niego wtuliłam.
-Dla ciebie polecę wszędzie. Nawet gdybym miała siedzieć w tej puszcze pół dnia, ale to będzie mój pierwszy lot, więc mogę odstawiać sceny.-Zachichotałam.
-Wtedy przypomnę ci ten moment.-Pocałował mnie w kark.

*dwa dni później*
Siedzieliśmy w kafejce na lotnisku, czekaliśmy na samolot. Coraz bardziej się obawiałam tego lotu, z racji, że była zima Niall nie wyróżniał się czapką na głowie i naciągniętym kapturem. Nie chciał zlotu fanek przed wylotem, to miały być nasze święta, bez pracy, bez bycia Niallem z One Direction. Tylko Kathy Smith i Niall Horan, zwykła para. Spuściłam na chwile wzrok blondyna, ale szybko wrócił na jego twarz.
-Proszę, ubierz kaptur. Skojarzą ciebie ze mną.
-Dobrze kochanie.-Dopiłam szejka i odłożyłam pusty plastikowy kubek na stoliku, naciągnęłam kaptur na głowę.-Czuję się jakbyśmy byli za coś ścigani i się ukrywali.-Zachichotałam, on też.
-Chodźmy już.-Wstał i podał mi kule, oczywiście nie byłabym sobą gdym nie złamała lub skręciła czegokolwiek. Pokraka ze mnie, tym razem jest to kostka. Chwyciłam je, chociaż nie lubię tej pomocy. Teraz Niall musi ciągnąć walizki, a ja idę tylko z podróżną torą, którą też chciał mi zabrać, ale się uparłam. Im bliżej byliśmy tym bardziej chciałam uciec. Moje przerażenie na pewno nie było zatuszowane. Zaczęłam szybko oddychać.
-Wszystko dobrze?-Spytałam kobieta w recepcji. Zanim zdążyłam otworzyć usta i palnąć coś głupiego uprzedził mnie Horan.
-Tak, tylko boi się latać, fobia z dzieciństwa.-Uśmiechnął się do pani.-Dwa bilety do Irlandii na nazwisko Smith.-W sumie nie wiem czemu użyliśmy mojego nazwiska, chciał tak i się zgodziłam. Dla mnie nie było to problemem. Kontrola przeszła trochę długo, musiał się pokazać i rozwijać z tego wszystkiego. Idąc do samolotu zaczęłam się buntować. Inni ludzie patrzyli się na nas ze zdziwieniem.-Shh... kochanie? Pamiętasz co mi obiecywałaś?-Trzymał mnie w pasie, a pod pachą niósł moje kule. Podeszło do nas dwóch facetów i spytało czy wszystko jest dobrze. Chłopak odpowiedział tak jak poprzednio. Odeszli, posadził mnie w fotelu i zapiął, kiedy sam usiadł odpięłam się i zanim zdążył zareagować usiadłam mu na kolanach.-Teraz cię nie puszczę.-Objął mnie i położył głowę na ramieniu.
-Boję się.-Wyszeptałam zamykając oczy.
-Będzie dobrze, latałem często i nadal żyję, po prostu prześpij ten lot. Musnął moją szyję, stewardessa, kazała nam zająć miejsca i zapiąć pasy. Usiadłam na fotelu i zapięłam pas, chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam.-Zasłoń okno.-Poprosił, a ja posłusznie to zrobiłam.-I zamknij oczy. Nie myśl o samolocie, pomyśl o tym co kochasz.
-Kocham ciebie.-Uśmiechnęłam się.
-To myśl o mnie.-Zaśmiał się.-O sytuacji, którą lubisz.-Poczułam lekki wstrząs i otworzyłam szybko oczy, od razu zaczęłam panikować.-Spokojnie, to tylko turbulencje.-Nie wierzę, że mówi to takim poważnym tonem, wygląda jakby nic się nie działo, za to ja pewnie jak spłoszone zwierzę, wśród trupów moich znajomych, a na przeciwko mnie kłusownik.
Pokręciłam głową i położyłam głowę na jego ramieniu. Pocałował mnie we włosy i objął ramieniem puszczając dłoń, podał mi drugą. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.

*Irlandia*
Siedziałam obok Nialla, opierałam głowę o jego ramie. Trzymał na kolanach Theo, coś do niego gadał, ale nie słuchałam go. Z kubkiem herbaty odpowiadałam na pytania Grega i Denise. Blondyn czasem narzekał, że to nie wywiad i mnie męczą, ale to było całkiem ciekawe. Lepsze od irlandzkich wiadomości, co prawda rozumiem je, ale nie jestem typem osoby, która się interesuje faktami. Przyznam, że bardzo polubiłam tą dwójkę, chociaż widać było, że Denise na początku nie była do mnie przekonana, ale chyba jest lepiej. W połowie mojej odpowiedzi maluch zaczął płakać. Niall przerażony oddał go mamie, a ona wyszła. Skorzystałam z tego, że ma puste kolana i położyłam na nich głowę. Głaskał mnie delikatnie po włosach, rozmawiał z bratem, ale znów ich nie słuchałam.
-Kathy, Kathy....-Usłyszałam i podniosłam głowę.
-Hmm?
-Chodź, idziemy spać.-Odłożył mój i swój kubek i wziął mnie na ręce.
-Kochanie mam nogi i umiem chodzić.-Uśmiechnęłam się.
-Ale ja cię lubię nosić.-Dał mi buziaka w nos.-I będę nosić.-Ponowił swój czyn i zaniósł do pokoju. Rozebrałam się do bielizny i położyłam w łóżku, po chwili dołączył do mnie chłopak, objęłam go. Szybko zasnęłam.

*24 grudnia*
Obudziłam się kiedy Nialler jeszcze spał, sięgnęłam po swoje dresy, ale w zasięgu mojego wzroku znalazły się jego, które są o wiele wygodniejsze, więc je ubrałam. Wciągnęłam też jego koszulkę i związałam włosy. Moja kitka jest nadal króciutka, ale bynajmniej jest. Zeskoczyłam na dół, nie brałam kul - denerwowały mnie. Na szczęście nikogo nie było, więc bez krępacji zrobiłam sobie kanapki. Kiedy je jadłam pojawił się Greg.
-Cześć.-Uśmiechnął się.
-Hej.-odwzajemniłam.
-Coś mnie ciekawi, a wczoraj się nie zapytałem. Mogę?
-Tak, oczywiście.
-Jak się poznaliście?
-Hmm... poznaliśmy się na lotnisku, chyba wracali z trasy, a ja odprowadzałam mamę i siostrę. Wtedy też pierwszy raz mnie pocałował i go spoliczkowałam.-Zachichotałam.-Więc to nie było jakieś nie zwykłe.-Wzruszyłam ramionami, starszy Horan posłał mi szeroki uśmiech, a za nim pojawił się młodszy.
-Nie widzieliście moich dresów?-Spojrzał na niego i na mnie. Kąciki moich ust wysoko się podniosły.-Znalazły się.-Przysunął się do mnie i objął jedną ręką w pasie. Drugą dłonią chwycił moją i spletliśmy palce.-Oddasz mi je?-Podniósł brew.
-Nie kochanie, one są wygodniejsze od moich. Poza tym teraz są moje.
-Oj nie, one nadal są moje.-Przysunął mnie jeszcze bliżej i nachylił się po czym złożył na ustach czuły pocałunek.-Zgodzisz się z tym?
-Nieee...-Jęknęłam i zachichotałam.
-Oj kochanie, kochanie.-Pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Zawsze możesz pożyczyć sobie moje.-Moje wargi wykrzywiły się w uśmiechu. Jego też.
-Chyba się nie zmieszczę. Przygotuj się, dziś oprowadzę cię po mieście.
-Dobrze, pójdę się ogarnąć.-Puściłam go, musnęłam jego policzek i poszłam na górę. Rozczesałam je i delikatnie zakręciłam. Ubrałam granatową bluzkę w kwiaty i białe spodnie.
~*~
Chodziliśmy po mieście, opowiadał mi wiele historii przez niektóre nie wyrabiałam ze śmiechu. Ciągle mnie zadziwia coraz nowszymi tekstami. Z nim chyba nie da się być poważnym.
-Niall przestać.-Uderzyłam go z płaskiej dłoni w ramie nie wyrabiając ze śmiechu.
-Au, to bolało.-Wydął wargę.-Dasz buzi żeby nie bolało?
-A gdzie cie boli?
-Tutaj.-Wskazał na usta i ułożył je w dzióbek.
-O coś takiego nawet nie musisz prosić.-Nachylił się, a ja go pocałowałam. Odsunęłam się i zmrużyłam oczy, światło mnie oślepiało. Tak czego mogłam się spodziewać? Normalnego spaceru? Czas się przyzwyczaić.
-Chodź, trzeba im uciec.-Mruknął niezadowolony.
-Nie dam rady biec.-Westchnęłam.
-Ale ja dam radę biec z tobą.-Wziął mnie na ręce. Objęłam go, trzymałam kule wtulając się w jego kurtkę.
-Nie będzie ci ciężko?
-Dla prywatności wszystko. Pocałował moje włosy i przeciskał się przez tłum.
-A jak się wywrócisz?
-Nie wywrócę, obiecuję.-Uśmiechnął się i zaczął biec. Jak mówił nie wywalił się mimo wielu ludzi. Dobiegł do parku, dopiero tam ich zgubił.-Nie tak to miało wyglądać ale zawsze można to naprawić czyż nie?-Spytał i pocałował mnie.
-Jest fajnie, ale możesz mnie postawić.-Uśmiechnęłam się. O dziwo szybko mnie odłożył. Powoli kierowaliśmy się do domu. Wróciliśmy na kolację, Greg przygotował kanapki, przyznam, że inna ziemia i niektóre jedzenie jest smaczniejsze. Po posiłku leżeliśmy w dwójkę u Nialla. Rysowałam palcem nieznane nikomu wzory na jego torsie. On obejmował mnie w pasie i całował we włosy. W ich domu czułam się lepiej niż u nas, bo jak ktoś zadzwoni to żadne z naszej dwójki się nie musi się ruszać, a u chłopaków w każdym momencie jeden z głupków może wejść.
-Chodź już spać.-Wyszeptał kładąc się na plecach ze mną na torsie.-Jest po północy, jutro będziesz niewyspana.
-Dobrze, chociaż pewnie i tak nie zasnę. Dobranoc.-Musnęłam jego usta i położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Dobranoc kochanie.-Przytulił się i śpiewał cicho Little Things oraz More Than This, może i więcej, ale dzięki jego głosowi zasnęłam.

Co mogę napisać? Po pierwsze przepraszam, rozdział jest z opóźnieniem, ale to przez sprawy prywatne. Po drugie nie wiem czy będzie kolejny mój rozdział. Wraz z Niką postanowiłyśmy  zakończyć tego bloga, ale uwaga! zaczniemy nowego. Sądzę, że będzie genialny, lepszy. Będzie to dark z One Direction, tylko, że zespół nie istnieje :c Ubzdurałam sobie po fakcie, że One Direction to będzie nazwa klubu, w którym się poznają XD  Po trzecie i THE BEST!: What This *_* :

https://www.youtube.com/watch?v=cYhjgKb2aME

25 grudnia 2013

58. ,,Na pewno cię pokochają, tak jak ja.'' |Sophie

Stałam naprzeciwko loczka. Oboje się szeroko uśmiechaliśmy. Jeździłam swoimi rękoma po torsie chłopaka. On zaś trzymał swoje ręce na moich biodrach. Patrzyłam w jego zielone oczy. Były dwoma pięknymi punktami.
- Harry, tylko my nie mamy jeszcze planów na święta.- przypomniałam mu.
- Mamy… tylko jeszcze o nich nie wiesz.- nachylił swoją głowę i pocałował czubek mojego nosa. Uniosłam jedną brew.- Chciałbym spędzić z tobą święta i chciałbym żebyś poznała moją rodzinę.
- Chcesz żebym pojechała z tobą na święta do domu?- spytałam upewniając się czy na pewno źle nie usłyszałam. Loczek pokiwał głową.- Twoja rodzina na pewno wolałaby spędzić ten czas z rodziną. Oni mnie nawet nie znają.
- Na pewno cię pokochają, tak jak ja.- powiedział i kolejny raz pocałował mój nos.
- Ale…
- Jeżeli nie chcesz jechać, to po prostu powiedź.- westchnęłam.
- Chce.- odpowiedziałam od razu.

- Więc jedziemy.- wyszczerzył się.
- Chodź do domu, bo jest zimno.- chwyciłam dłoń Harryego i pociągnęłam go w stronę swojego domu. Byliśmy na spacerze i na ‘’chwile’’ się zatrzymaliśmy. Otworzyłam drzwi i oboje z Hazzą weszliśmy do środka.- Kiedy mielibyśmy jechać?- spytałam ściągając buty.
- Za tydzień święta, więc przydałoby się za kilka dni. Możemy jechać nawet jutro. Będziesz mogła lepiej poznać moją rodzinę.
- Oby była lepsza od mojej.- szepnęłam, na co Harry się zaśmiał.
- Będziesz miała okazje sama to sprawdzić.- odwiesiliśmy swoje kurtki i poszliśmy na górę do mojego pokoju.
- Masz siostrę, prawda?- chłopak pokiwał głową.
- Gemma.
- Jest śliczna. Widziałam kiedyś jej zdjęcie.- na ustach bruneta pojawił się uśmiech.
- Na pewno się polubicie. Gemma jest tak samo pokręcona jak ty.- zachichotałam.
- Dzięki.- pocałowałam policzek bruneta.- Pojadę z tobą. Przecież nie mam wyjścia.-oczy loczka od razu się zaświeciły.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.- Hazza pocałował moje usta, a następnie objął w tali.- Kocham cię.- szepnął do mojego ucha.
- Co mam ci kupić na święta.- zachichotałam.- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.- Harry wzruszył ramionami.
- To że ze mną pojedziesz będzie dla mnie najlepszym prezentem.- loczek kolejny raz pocałował moje usta.
- A Louis?- szepnęłam.
- Co Louis?- Hazz uniósł jedną brew.
- Gdzie jedzie na święta?- spytałam.
- Do dziadków, a czy to teraz ważne?
- To mój przyjaciel i twój również. Interesuje mnie to. Poza tym ma urodziny. Chciałabym się jeszcze z nim pożegnać i złożyć życzenia przed wyjazdem.- wyjaśniłam.
- Jasne.- wkurzała mnie zazdrość lokcza. Chwyciłam jego twarz w dłoń i delikatnie ścisnęłam.
- Przestań być zazdrosny.- loczek głupio się uśmiechnął. Zabrałam swoją dłoń, nadal nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie jestem zazdrosny.- w jego policzkach pojawiły się małe zagłębienia.
- Oczywiście, że nie jesteś.- powiedziałam w sarkazmie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że taki krótki. Jakoś nie mam pomysłów i weny. Następne będą lepsze. ;3

Jak mijają wam święta? ;D

18 grudnia 2013

57. Grudzień. | Kathy

Po przeczytaniu skomentuj, dla ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja do pisania :)

*dwa miesiące później*
Święta zbliżają się wielkimi krokami, jest już 18, więc zostało nam niespełna siedem dni na przygotowanie wszystkiego. To będą moje pierwsze święta z Niallem, a ja nadal nie wiem co mu kupić. Zawsze gdy chodzimy po galerii i pytam się go czy coś mu się podoba odpowiada tak samo 'no, jest ładne' i co z tych ładnych mam mu kupić?
-Niall!-Krzyknęłam za chłopakiem, który nie wiem gdzie jest. Czekam na niego na krześle by zawiesić Gwiazdę Betlejemską na naszej choince.-Kotku! Chodź tu!-Krzyknęłam ponownie, poczułam jak moje stopy powoli odrywają się od krzesła na co reaguję piskiem.
-Kochanie to tylko ja.-Zaśmiał się cicho mój ukochany. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zawiesiłam złotą ozdobę. Horan okręcił mnie tak, że trzymał mnie przodem do siebie. Nachyliłam się i pocałowałam go. Szybko to odwzajemnił, oplotłam go nogami, zagryzł delikatnie moją wargę na co przymrużyłam oczy z przyjemności. Zachichotał wygodnie mnie obejmując spojrzałam na niego uśmiechając się.
-Kotku, teraz mnie łaskawie odstaw. Mamy dużo roboty. Przecież mają do nas przyjechać na święta.-Przekręciłam młynka oczami.
-Oj kochanie, kochanie....-Zamruczał gładząc kciukiem moje plecy.-Liam spędza je z rodzicami Danielle, Zayn wraca do domu, Louis jedzie do dziadków, planów Harrego nie znam, a my lecimy do mojej rodziny.-Wyszczerzył się i musnął moje wargi.
-Ale.... my... polecimy?-Przełknęłam głośno ślinę. Boję się samolotów od czasów kiedy zamieszkałam z rodziną zastępczą. Mój ukochany braciszek i ojciec zginęli tragicznie przez jedną z tych wielkich latający puszek. Widząc moją przerażoną minę Niall szybko mnie objął.
-Co się dzieje misiu?-Jego troskliwy głos mnie rozkleił. Horan próbował zgadnąć dlaczego broda mi się trzęsie, oczy zachodzą łzami i nie mogę wydobyć z ust ani jednego słowa.-Boisz się latać?-Spytał od niechcenia. Kiwnęłam delikatnie głową, gałki prawie wyleciały mu z orbit i mocno mnie przytulił.-Kochanie trzeba było tak od razy. Jakoś temu zaradzimy.-Uśmiechnął się pokrzepiająco i musnął moje wargi. Powtórzył ten czyn kilkanaście razy, a następnie wpił się w moje usta z zaskoczenia. Zamruczałam zadowolona co z pewnością wywołało uśmiech u blondyna.-Nawet już wiem jak.

Otworzyłam oczy i zatopiłam się ponownie w tęczówkach Irlandczyka. Powolnym krokiem kierował się do dobrze znanej nam sypialni drażniąc przy tym moje wargi. Kiedy zamknął drzwi oddzielające nas od reszty domu. Przywarł mnie do ściany, zsunęłam swoje nogi z niego i zamieniłam miejsca. Słodkimi pocałunkami obdarowywałam jego szyję. Odsunęłam się na chwilę by zaczerpnąć powietrza. Chłopak szybkim ruchem to wykorzystał i całując moje usta z powrotem podniósł z ziemi.
Szybkim krokiem przeniósł nasze ciała na kanapę. Sunęłam pocałunkami po jego szyi, w niektórych miejscach przejeżdżałam po skórze językiem i zostawiałam malinki. Ścisnął dłonie na moich pośladkach, co skutkowało cichym jękiem prosto w jego usta. Ta sytuacja znacznie go rozbawiła. Zaginał palce i rozprostowywał je doprowadzając mnie do szaleństwa. Rozpiął środkowe guziki kraciastej koszuli i pieścił brzuch piekącymi ustami. Odchylałam ciało do tyłu, Horan i tak nie pozwalał mi na upadek, jego ramiona silnie powstrzymywały mnie przed ucieczką, której mimo wszystko nie chciałam. Rozpinając pozostałe guziki kosztował mojej skóry sunąć wargami w górę. Przysunął mnie z powrotem do siebie i zaczął pieścić szyję. Moja koszula zjechała do łokci, wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
-Kochanie.-Zamruczał seksownie Horan chuchając w moją szyję.-Może udawajmy, że nas nie ma?-Znów przyssał się do mojej szyi, a odgłos się powtórzył.
-Nie kocie, chodźmy zobaczyć.-Uśmiechnęłam się wymownie i powoli odsunęłam. Jego ramiona ponownie mnie przyciągnęły i nasze wargi połączyły się. Za trzecim dzwonkiem nie było co się cackać. Odsunęłam się od Irlandczyka i zapinając koszulę udałam się do drzwi, chłopak kroczył za mną jak cień. Otworzyłam drewnianą przeszkodę. Na ganku stał uśmiechnięty Liam, na widok miny Horana zachichotał.
-Hej, przeszkodziłem wam?-Uśmiechnął się szeroko.
-Hej, n..
-Tak.-Mruknął oburzony.-Nawet bardzo.
-Niall. Jeśli chcesz się teraz obrażać to droga wolna, ale nie tutaj.-Mruknęłam patrząc na niego wściekła. Mruknął coś pod nosem i odszedł.-Przepraszam, ale czasem zachowuje gorzej niż kobieta w ciąży.-Przewróciłam oczami. Payne zaśmiał się.-Przejdź do sedna.
-Ach tak! Już jutro jadę do rodziny i mam dla was świąteczne prezenciki, ale otwórzcie je na wigilię! Okay?
-Okay.-Przyjęłam od niego torby i pudełka.-Zaszalałeś.-Zaśmiałam się.
-Boże Narodzenie jest tylko raz w roku, nie?-Uśmiechnął się i pożegnał. Odłożyłam wszystko pod choinką i spojrzałam na siedzącego na kanapie Irlandczyka. W oknie odbijała się jego obrażona mina. Cicho westchnęłam i podeszłam do niego od tyłu. Przecież nic takiego się nie stało. Ukucnęłam i objęłam jego szyję.
-Kochanie....-Pocałował go w policzek.-Przecież nic strasznego się nie stało, nie obrażaj się.-Uśmiechnęłam się. W odpowiedzi tylko prychnął.-Nie to nie, ja się cackać nie będę.-Zabrałam ręce, wstałam i poszłam do kuchni. Obiad sam się nie przygotuje. Wyjęłam kurczaka z kuchni i pokroiłam go w kostkę, przyprawiłam i wstawiłam do lodówki. W czasie kiedy musiał tam leżeć sprzątnęłam częściowo łazienkę. Wróciłam do kuchni i wyjęłam tego nieszczęsnego kurczaka. Na tej samej patelni szybko przesmażyłam cebulę, starty czosnek, imbir oraz łyżeczkę curry. Do garnka wsypałam ryż i zalałam wodą. Dodawałam przypraw do smaku, wrzuciłam do środka groszek i brokuły. Kiedy warzywa były miękkie zsypałam wszystko na dwa talerze i na środku dosypałam mięso.-Obiad gotowy!-Krzyknęłam do wciąż obrażonego Horana. Odłożyłam talerze i w spokoju zjadłam zawartość swojego naczynia. Niall mimo, że miał tego dwa razy więcej skończył wcześniej. Gdy oba talerze były puste odsunął siebie i wziął prze na kolana. Odruchowo objęłam jego szyję.
-Przepraszam.-Wyszeptał chuchając w moją szyję.-Po prostu kocham cię, chcę żeby nasze pierwsze wspólne święta wyszły idealnie.
-Kochanie, mi wystarczy, że będziemy razem.-Pocałowałam go w policzek.

~*~


Obudziłam się przytulona do Nialla, od prawie dwóch miesięcy jest tak samo. Budzimy się razem i zasypiamy razem. Tylko czasami siedziałam sama w domu, ten czas wykorzystywałam na remont pomieszczenia u góry, teraz będzie miał on całkiem inne wykorzystanie. Mieszkamy razem, kiedyś się pobierzemy i będziemy mieli dzieci oraz psa. Nie chcę się przeprowadzać, tu mi jest dobrze. Niestety muszę jeszcze poszukać w tempie ekspresowym łóżka i lamp. Z tym drugim nie będę miała problemu, ale znalezienie i zmontowanie ramy do łóżka graniczy z cudem. Nialler coraz częściej zostaje w domu, a to utrudnia zadanie. Nie chce żebym sama jeździła na zakupy, wszędzie chce być razem i spędzić jak najwięcej czasu we dwójkę. Jest kochany, ale teraz nie daje rady. Jak ja mam mu kupić prezent, gdy on podąża za mną jak cień? Będąc już przy Niallu, to właśnie się obudził, poczułam jego usta na swoich włosach, to weszło mu w nawyk, rano i wieczorem.
-Cześć kochanie, śpisz?-Zamruczał mi do ucha. Przekręciłam się i patrzyłam na niego.
-Nie, już nie.-Uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie musnęłam jego usta.-Głodny?
-Pytanie retoryczne?-Wyszczerzył swoje białe ząbki. Zeszliśmy z łózka i podeszliśmy do szafy. Czasami dziwię się jak szybko on może wybrać swój strój, a jak długo ja się męczę.
Wyszłam za nim z sypialni, on poszedł do kuchni zrobić śniadanie, a ja skręciłam do łazienki. Poranna toaleta nie zajęła mi wiele czasu i po chwili jadłam omlety z Horanem. Dziś w planach mamy pojechać do moje mamy, złożyć życzenia wymienić się upominkami, oraz za pewne coś zjeść. Jutrzejszy dzień spędzimy na pewno na pakowaniu, w sumie nie wiem kiedy Niall chce wylecieć, ale mam nadzieję, że dość szybko i lot nie będzie zły.
Jak zwykle czekałam na niego w przedpokoju, i powiedzcie mi, że to kobiety długo się szykują przed lustrem. Zawołałam go po raz enty i wreszcie wszedł obok mnie, ubrał buty i kurtkę. Wreszcie mogliśmy opuścić dom i udać się do samochodu. Dziś jechaliśmy moim, szczerze mówiąc Irlandczyka jest większy, ale mój szybszy, wygodniejszy i o wiele lepiej się parkuje, a co najważniejsze - prowadzę!

~*~

Dlaczego jest to urodzinowy rozdział, bo dziś mam urodzinki! Jej! Kolejny zmarnowany rok, hehe. Rozdział dodam minutę przed końcem tego "pięknego" dnia. Życzę miłego czytania, a ja spadam na lajfa. <3
Buziaczki.

15 grudnia 2013

56. Propozycja. Złamana własna obietnica. | Kathy

*Niall*
Słysząc rozmowę Sophie i Harrego naszła mnie jedna myśl. Wszystko się wali. Tak, chyba nie tylko ja mam takie wrażenie. Powoli zacząłem wychodzić z kuchni.
-Wy też macie wrażenie, że wszystko się wali?-Zapytałem piątki, mimo, że nie oczekiwałem odpowiedzi stałem tam chwilę i przypatrywałem się ich wzrokom. Jakby mówiły "Niall ty jesteś w salonie? Co się dzieje?". Wiele czasu przesiedziałem w pokoju, zacząłem tracić rachubą czasu, dnia i nocy. Często po jedzenie schodziłem gdy za oknem było ciemno. Niby nic złego, ale przez to nie było ze mną kontaktu. Nikt nic nie mówił i chyba nie miał zamiaru, więc po prostu poszedłem do siebie. Kolejny raz wybrałem numer Kathy i czekałem z telefonem przy uchu. Znów odpowiedział mi ten sam komunikat. "Hej. Mów o co chodzi. ..... Żartuje, nie odebrałam. Próbuj później." Nie odebrała po raz dziewiętnasty, nie wiem co mam myśleć z związku z tym, może jeszcze śpi? W sumie sam powinienem się przespać. Od wczesnego ranka czuwam, kilka razy budziłem się w nocy i głowa mi wysiada. To jest straszne! Jednak boję się, że zasnę i ominę jej telefon.
Ułożyłem się wygodnie na łóżku z telefonem przy sercu i czekałem. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę.-Mruknąłem od nie chcenia zamykając oczy.
-Też mam wrażenie, że się wszystko wali.-Usłyszałem odpowiedź Zayna i odgłos zamykanych drzwi.

*Kathy*
Weszłam do domu, po ciężkiej nocy w szpitalu. Przebywanie tu było zarazem przygnębiające i cieszyłam się, że chodzę po starych kątach. Zsunęłam ze stóp buty i zawiesiłam płaszcz na wieszaku. Do moich nóg podeszła kotka. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam, miauknęła do mojego ucha, a potem zaczęła mruczeć. Poszłam z nią do pokoju i położyłam na łóżku. Zwinęła się w kulkę, zostawiłam ją tam i poszłam się umyć. Wcierałam w siebie cytrynowy żel, woda spływała po moim ciele zmywając brud i pot. Działała na mnie kojąco, co mnie nie dziwi, ponieważ zawsze tak jest. Wyszłam i wytarłam ciało żółtym, puchowym ręcznikiem, jest on bardzo miły w dotyku. Ubrałam cieliste rajstopy i białą sukienkę przed kolano. Włosy rozczesałam i wysuszyłam. Dziś mam zamiar pojechać po trochę ubrań i może pojechać do Zayn'a... nie Zayn'a! Nialla! Ughh.... Dużo myśli zajmuje mi teraz Malik, nadal nie wiem czemu omal nie oberwałam butem, o co chodzi z Perrie. Mam nadzieję, że dziś się dowiem. Usiadłam na łóżku i odblokowałam telefon. Około dwudziestu nie odebranych połączeń od Nialla. Oops... Szybko do niego oddzwoniłam, odebrał za drugim razem.
-Cześć Nialler. Dzwoniłeś, o co chodzi?
-Cześć Katy! Chcę z tobą pogadać. Znajdziesz dla mnie chwilę?-Przywitał się o wiele bardziej entuzjastycznie ode mnie.
-Spotkajmy się u mnie za kwadrans, okay?
-Okay! To do zobaczenia.
-Buziaczki.-Rozłączyłam się i wstałam. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do kuchni. Wzięłam jabłko i zjadłam je ubierając czarne szpilki, założyłam płacz i wyszłam. Wsiadłam do samochodu i po krótkiej drodze byłam na miejscu, czekałam na Horana przed domem. Nie długo po mnie przyjechał. Z lekkim uśmiechem go przytuliłam.-Cześć kochanie.-Szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w policzek.
-Cześć kotku.-Chwycił mój podbródek i delikatnie musnął wargi. Od razu uśmiechnęłam się szerzej.
-Wejdźmy do środka.-Chwyciłam jego dłoń i poprowadziłam do domu. Usiedliśmy na kanapie.-O czym chciałeś porozmawiać?
-Chciałbym żebyśmy gdzieś wyjechali. W dwójkę. Gdzieś gdzie będziemy mogli pobyć sami, nacieszyć się sobą, bez ciągłych zdjęć, bez innych. Tylko ja i ty.-Spojrzał na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam.
-Kiedy mielibyśmy wyjechać?
-Jak najszybciej się da. Dziś wieczorem?
-Nie, Niall... nie. Jak na razie muszę zostać. Puki sprawa z Claudią się nie rozwiąże, nie umiałabym się cieszyć, kiedy moja myśli ciągle by mnie kierowały do niej. Przepraszam.
-Nie wiedziałem, że coś jej się stało.-Objął mnie ramionami i przytulił do siebie. Usiadłam na jego kolanach, mocno się w niego wtuliłam. Czułam łzy na policzkach i jego pocałunki na włosach Delikatnie mną kołysał i nic nie mówił. Tego potrzebowałam, zrozumienia. Niall dawał mi je w stu procentach.-Jest już okay?-Spytał, w odpowiedzi kiwnęłam głową. Odsunął mnie delikatnie od siebie, tak bym mogła spojrzeć w jego oczy, położył swoje dłonie na moich policzkach i kciukiem otarł łzy. Uśmiechnęłam się delikatnie i czule go pocałowałam.

-Dziękuję, dziękuję, że jesteś.
-Kochanie. Ja jestem, byłem i będę. Nic tego nie zmieni.-Uśmiechnął się.
-Kocham cię.-Pocałowałam go.
-Ja ciebie też.-Zamruczał i odwzajemnił pocałunek. Z każdą chwilą stawał się on coraz głębszy. Nie spostrzegłam się nawet kiedy językiem zaczął pieścić moje podniebienie. Zjechał z pocałunkami na szyję, którą odruchowo odchyliłam. Moją skórę pokryły malinki. Wziął mnie na ręce, niezdarnie oplotłam jego pas nogami, co szybko poprawił. Szedł na oślep do sypiali, bynajmniej taką miałam nadzieję. Poczułam, że mnie sadza na czymś co w żadnym calu nie przypominało mi miękkiego łóżka. Odsunął się i zagryzając wargę powoli dobierał się do mojego zamka. Nie mogłam wytrzymać jego powolnych ruchów i sama w szybkim tempie pozbyłam się sukienki. Gdy dotknął mojej gołej skóry przeszedł przez moje ciało przyjemny dreszcz. Połączenie jego gorących ramion z moim nagimi plecami było dla mnie czymś niesamowitym. Przenieśliśmy się do sypialni. Położył moje ciało na łóżku i pochylił się nad nim. Delikatnie musnął rozchylone wargi, co ustom się nie spodobało, chciały więcej, ale te kuszące usta zjechały za szyję, obojczyki i sunęły w dół zostawiając po sobie przyjemnie piekący ślad. Językiem drażnił wewnętrzną stronę ud. Gdy wrócił do ust rolę się odwróciły. Moje ciało leżące jeszcze przed sekundą na łóżku teraz nachylało się nad gorącym Irlandczykiem. Wiedziałam jak doprowadzić go do szaleństwa. Delikatnie pocałowałam kącik jego ust. Przesuwałam delikatnie usta i w ułamku sekundy wpiłam się w jego wargi ze zdwojoną siłą. Jego palce błądziły w moich włosach. Moje dłonie znalazły swoje miejsce pod jego koszulką. Usłyszałam jęk, który był w tym momencie dla mnie najlepszą muzyką, gdy wbiłam paznokcie w jego plecy i zsunęłam je aż do dołu.
Jego ramiona zamknęły mnie w żelaznym uścisku, mimo to znalazła się tam delikatność. Chłonęłam jego zapach, który stał się moim ulubionym, potrzebowałam poczuć smak soczystych w tej chwili ust, która stają się mym uzależnieniem. Szybko odnalazłam jego wargi i rozpoczęłam namiętny pocałunek, chwilą nieuwagi nasze języki rozpoczęły taniec, idealnie zsynchronizowany pokaz zakończył się głośnym mlaskiem. Jedną ręką pozbyłam się jego koszulki, a drugą siłowałam się z guzikiem od spodni.
-Boże.-Sapnął kiedy gumka od bokserek strzeliła delikatnie w jego skórę. Było to nie zamierzone. Po chwili spodnie znalazły swoje miejsce na panelach, a moje usta na jego torsie. Chciałam zostawić po sobie ślad na każdym milimetrze jego ciała. Jednak ponownie znalazłam się na dole. Mój stanik leżał na ziemi.
-O mój słodki Jezu.-Wypowiedziałam z przerwą co wyraz gdy rozgrzane dłonie spotkały się z wrażliwym wnętrzem ud. Palce sunęły w górę i w dół. Wiłam się i jęczałam czym sprawiałam na pewno satysfakcję Irlandczykowi. Jego dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa, ale nie poddałam się tak łatwo. Chłopak wylądował na plecach. Spojrzałam na jego twarz, rozchylone delikatnie i niewinnie uśmiechnięte usta idealnie komponowały się z seksownie roztrzepanymi włosami i wzrokiem pełnym pożądania. Niebieskie jak lazur oczy przybrały kolor oceanu w sztormową pogodę. Zakochałam się w nich od nowa, tonęłam gubiąc się w ich barwie. Pierdolony diament i niebo mogą się w dupę pocałować, nigdy nie wygrają z idealnym kolorytem jego tęczówek. Szybko zabrałam się za pozbycie jego bokserek, on zrobił dokładnie to samo z moimi majtkami. Zrzucił mnie z siebie i sięgnął po coś do szafki. Nachylił się nade mną. W jego oczach znów zobaczyłam troskę, jego wzrok pytał czy wyrażam zgodę na dalsze działania. Bez namysłu kiwnęłam głową. Wraz z pocałunkiem poczułam jego męskość w sobie. Jęknęłam w jego usta, co bardzo mu się spodobało. Ozdabiał moją szyję malinkami i powoli poruszał biodrami.-Kochanie...-Wychrypiałam. Nie musiałam kończyć, jego ruchy stały się szybsze, a po niedługim czasie doprowadził mnie do nieba. Wygięłam się w łuk jęcząc i krzycząc jego imię. Jęk ukochanego wraz z moim tworzył najpiękniejszą melodię. Opadliśmy zdyszani na łóżko. Nasze klatki piersiowe poruszały się galopującym tempie.
-Od dziś jesteś moją żoną.-Uśmiechnął się cwaniacko Horan obejmując moje ciało ramieniem. Szybo odpłynął do krainy snów. Zrozumiałam sens jego słów, ale nie zastanawiałam się nad tym, zasnęłam chwilę po nim.

*~*
Szykuję się na śmierć. Nie dodawałam nic ponad miesiąc! PRZEPRASZAM! Do tego wszystkiego wtoczył się zepsuty laptop i wcześniej ładowarka, którą musiałam kupić nową. Wracam z nowym stylem i nowym wyglądem bloga. Jak wam się podoba jasna wersja? Moje serducho stu procentowo oddaję temu nagłówkowi i wyglądowi. Biel kojarzy mi się z czymś przyjemnym, ale największą satysfakcję będę miała jeśli wam się spodoba! Moją ulubioną częścią nagłówka jest ta nierówna równość dołu ich ciał i napis. Będę wdzięczna jeśli w waszych komentarzach znajdzie się wzmianka o wyglądzie. Tak. Wreszcie do tego doszło - Kathy i Niall się kochali *-* Jestem pod jarana tym rozdziałem i mam nadzieję, że wam także się spodoba. Nie mogłam czekać z tym do ślubu. Heh, co ja gadam słyszeliście Horana? Przecież ona jest już jego żoną. XD Czuję się jakbym nie pisała tego rozdziału tylko go czytała. Sama długość nie jest jakaś najlepsza jest... o, średnia. Pierwszy raz pisałam tak rozbudowaną scenę, więc możecie mi zwrócić uwagę na niedociągnięcia. Niedługo zmienię też wygląd drugiego bloga i dodam rozdział, który czeka na poprawki i dopiski. Ogólnikowo chyba będę chora, więc znajdę więcej czasu na pisanie hihihihihi. Dobrze, proszę oceńcie wygląd jak i rozdział oraz wybaczcie.
Trzymajcie się. Cześć. xx

P.S. Mam zamiar dodać urodzinowy rozdział za trzy dni. (18.12.13.) Trzymajcie kciuki! xx

20 listopada 2013

55. Harry obiecaj że do tego nie dopuścisz. |Sophie

Usłyszałam że ktoś wchodzi do domu. Zdezorientowana spojrzałam na Kristy. Wstałam z krzesła i poszłam w stronę korytarza. Dostrzegłam mamę, tatę i Jasona.
- Poradziłaś sobie jakoś sama?- spytała na dzień dobry mama.
- Jak widać żyję. Co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy wcześniej. Nie cieszysz się?- zapytał tata.
- Cieszę się, tylko nic nie wiedziałam.- wyjaśniłam zmieszana. Jason podszedł do mnie. Głupio się uśmiechnął i chwycił moje ramię. Zbliżył swoją głowę do mojego ucha.
- Chodźmy się przejść do parku.- szepnął. Zdziwiłam się słysząc jego propozycję. Rzadko wychodzę gdziekolwiek z bratem. Wkurza mnie i to chyba dlatego.

- Ok.- odpowiedziałam i oboje wyszliśmy z domu. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę parku.- Po co chcesz się ze mną przejść?- spytałam nie ukrywając zdziwienia. Brunet zaczął się śmiać. Objął mnie ramieniem.
- Oj siostrzyczko, jeszcze mi za to podziękujesz. Musze ci powiedzieć kilka rzeczy. Radziłbym ci zwlekać z powrotem do domu.- zmarszczyłam czoło.
- O co chodzi? Czemu wróciliście wcześniej?- zadałam pytania.
- Mama pokłóciła się z babcią.- kolejny raz się zaśmiał. Odpowiedział na nie zadane jeszcze moje pytanie.- Chodziło o ciebie. Może opowiem ci wszystko od początku.- westchnął i zaczął opowiadać.- Tak jakby w mediach jest pełno twoich zdjęć. Nie chodzi o same zdjęcia. Babcia pewnie byłaby dumna z faktu że jej kochana Sophie jest w telewizji czy gazetach. Jakimś trafem babcia rano oglądała program plotkarski i co zobaczyła?- spytał unosząc jedną brew do góry.
- Mnie?
- Otóż to. Zobaczyła zdjęcie jak szanowny pan Styles wychodzi z naszego domu. Oczywiście były dwa zdjęcia jak wchodził wczoraj i wychodził dzisiaj.- otwarłam szerzej oczy. Jason się zaśmiał.- To nie koniec siostrzyczko.- przełknęłam głośno ślinę.- Babcia powiedziała mamie że źle cię wychowała. To oczywiście nie koniec. Mówiła znacznie gorsze rzeczy. Tak więc wróciliśmy dzisiejszego dnia. Rodzice są na ciebie cholernie wściekli, a mnie to strasznie bawi.
- Dlaczego?- zdziwiłam się.
- Po pierwsze wreszcie idealne Sophie pokazała prawdziwą siebie, a po drugie jesteś pełnoletnia. Nie rozumiem co ich w tym dziwi. Chyba powinnaś zostać zakonnicą żeby im dogodzić.- znowu zachichotał. Uderzyłam go w ramię.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Szkoda że to nie ty jesteś w mojej skórze.- skrzywiłam się.
- Nie masz się czym przejmować. Przyznaj że jest to zabawne.
- Nie jest!- usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.- Szanowny pas Styles dzwoni.- uśmiechnęłam się i odebrałam aparat.
- Hallo?- odezwałam się.
- Cześć!- usłyszałam charakterystyczny głos Harryego.
- Pozdrów go.- odezwał się Jason.
- Jasne.- powiedziałam sarkastycznie.
- Hej!- zwróciłam się do Hazzy.- Jeśli dzwonisz żeby mi powiedzieć że mam jakieś kolejne kłopoty, to daruj sobie.
- Nie dzwonie po to. Z kim rozmawiasz?- spytał.
- Z bratem.- odpowiedziałam krótko.
- Czemu go właściwie jeszcze nie poznałem?
- Uwierz że nie warto.- zaśmiałam się.
- Spotkamy się?- spytał z nutką nadziei.
- Wybacz Hazz, ale dzisiaj nie mogę. Muszę porozmawiać z rodzicami, bo dzisiaj wrócili.
- Szkoda, ale skoro nie możesz to zadowolę się towarzystwem chłopaków.- zachichotałam słysząc jego głos.
- O jak mi przykro.
- Powinno ci być.

Wchodząc do domu nie wiedziałam zbytnio ci mam zrobić. Postanowiłam jednak że pójdę do salonu gdzie byli rodzice.
- Świetnie że już wróciłaś. Usiądź musimy chyba porozmawiać.- wykonałam polecenie mamy i usiadłam na fotelu. Spojrzałam na nich. Zaczyna się.

- Myśleliśmy że jeżeli cię zostawiamy samą w domu, to będziesz sama w domu. Sprowadzałaś sobie tu nie wiadomo kogo.- powiedział oskarżycielsko tata. Zmarszczyłam brwi i wpatrywałam się w obojga rodziców.
- Zaufaliśmy ci, a ty co zrobiłaś? Co teraz będą o nas ludzie mówić?!- niemal krzyknęła. Strasznie mnie rozzłościli.
- Co będą mówić?!- również krzyknęłam.- Będą mówić że wasza córka przespała się ze sławnym Harrym Stylesem, jej chłopakiem.- podkreśliłam ostatnie słowa. Zgrabnie wstałam.- Troszkę sławy wam nie zaszkodzi. Nie wtrącajcie się do mojego życia.- miałam już iść do pokoju, ale rodzice postanowili kontynuować rozmowę.
- Jesteś bezczelna!- wrzasnęła mama.- Nie chciałam tego mówić, ale powiem. Puszczasz się z byle kim! Nie chcemy żebyś utrzymywała z tym chłopakiem jakichkolwiek kontaktów, zrozumiano?!- łzy podeszły mi do oczy. Jak ona tak może o mnie mówić? O swojej córce? W drzwiach stanęła Kristy. Spojrzała na mnie tymi swoimi opiekuńczymi oczami.
- Przecież ona jest pełnoletnia.- odezwała się łagodnym głosem.
- Kristy, proszę nie wtrącaj się.- odezwał się tata.
- Ale proszę pana, ona jest dorosła. Powinniście jej zaufać.- kontynuowała.
- Nie chcemy cię widzieć w towarzystwie tego chłopaka, rozumiesz?- powtórzyła rodzicielka. Obróciłam się na pięcie i pobiegłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam swoja torebkę i wrzuciłam kilka rzeczy. Z powrotem wyszłam z pokoju. Zbiegłam pospiesznie na dół. W korytarzu włożyłam buty.
- Gdzie ty się wybierasz?- spytała mama.
- Idę do Harryego! Mam was gdzieś!- krzyknęłam i wybiegłam z domu. Nie zważając na nic poszłam do domu chłopaków. Moje oczy już nie wytrzymały i uroniły kilka łez. Cały czas wycierałam policzki, ale nowe łzy szybko się pojawiały. Nikt nie może mi zabronić bycia z Harrym. Będąc pod domem chłopaków, zapukałam do drzwi. Ni musiałam długo czekać. Otworzył mi Louis. Zdziwił się moim widokiem. Chciał się odezwać, ale go wyprzedziłam.
- Jest Harry?- spytałam. Chłopak bez słowa zrobił kilka kroków do tyłu, tym samym wpuszczając mnie do środka. Poprowadził mnie do salonu. Był tam tylko Liam, Zayn i Harry. Loczek stał oparty o fotel. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł. Objął mnie ramionami i starł kolejne łzy spływające po moim policzku. Wtuliłam głowę w tego koszulkę.
- Co się stało?- spytał wystraszony.
- Rodzice… oni…- jąkałam się, bo nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego konkretnego zdania.- Oni są na mnie wściekli.- zrobiłam pauzę i zaciągnęłam się powietrzem.- Zabronili mi się z tobą spotykać.- kolejna pauza.- Powiedzieli że jestem puszczalska.- niektóre ze słów wypowiedziałam nie wyraźnie.- Nie wiedziałam co mam zrobić, wiec spakowałam kilka swoich rzeczy i przyszłam tutaj. Mogę tu zostać? Nie chce wracać do domu. Błagam.- moja głowa nadal była wtulona w tors chłopaka. Hazza położył swoją rękę na mojej głowie.
- Nie płacz. Dobrze zrobiłaś że tu przyszłaś.
- Boje się.- wyszeptałam.
- Nie masz czego.- zapewnił mnie.
- Oni byli naprawdę wściekli. Boję się że nas rozdziela. Harry obiecaj że do tego nie dopuścisz.- wyjąkałam.
- Obiecuje. Kocham cię.- wyszeptał.
- Ja ciebie też.

………………………………………………………………………………


Jak oceniacie rozdział. ;) Dodawajcie się do obserwatorów.

4 listopada 2013

54. On taki nie jest! /Sophie

*Następnego dnia*

Zimny powiew powietrza sprawił że jeszcze mocniej przywarłam ciałem do Lokatego. Otwarłam oczy i zobaczyłam oczywiście Loczka. Na moje usta wdarł się szeroki uśmiech.
- Dzień dobry!- przywitał mnie, po czym pocałował moje czoło.- Wstajemy, kochanie.- szepnął do mojego ucha po czym usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami i podarował mi śliczny uśmiech. Stylesowy uśmiech. Chłopak wstał z łóżka, a następnie podniósł z ziemi swoje spodnie. Zachichotałam wspominając wczorajszą noc. Harry spojrzał na mnie i uniósł do góry jedną brew.- Zrobiłem coś śmiesznego?- spytał. Pokręciłam głową, a następnie usiadłam na skraju łóżka. Hazz wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Ciężko westchnęłam. Rozejrzałam się po pokoju i uświadomiłam sobie że nasze ubrania walają się wszędzie. Dostrzegłam niebieską koszulę Loczka. Od razu po nią sięgnęłam. Włożyłam ją na siebie. Pachniała jego perfumami. Co prawda koszula Hazzy sięgała mi do połowy ud, ale nie umiałam się powstrzymać od założenia jej. Wyszłam z pokoju kierując się na dół. Loczek robił nam śniadanie w kuchni. Oparłam się o futrynę i spojrzałam w jego kierunku. Jego ciało jest takie seksowne. Styles się obrócił i od razu się wyszczerzył. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Stanęłam na przeciwko niego. Wyciągnął ręce w moim kierunku. Chwycił za koszulę w dwóch miejscach, a następnie pociągnął za nią tym samum przyciągając mnie do niego. Złączył nasze usta w pocałunek, nie odrywając ich od siebie zaczął mówić.
- Mmm, seksownie wyglądasz w tej koszuli.- zachichotałam.
- A ty seksownie wyglądasz bez niej.- uśmiechnął się składając kolejny pocałunek na moich ustach. Chwycił moje uda, po czym podniósł mnie do góry. Obrócił się i posadził mnie na blacie. Podał mi jedną z kanapek, po czym wziął drugą dla siebie. Jedząc cały czas wpatrywałam się w jego zielone oczy. Czułam się jak zahipnotyzowana. Gdy zjadłam kanapkę zeskoczyłam z blatu i powędrowałam do salonu. Położyłam się na kanapie i zaczęłam rozmyślać nad tym jaka jestem szczęśliwa. Pomyśleć że kiedyś odrzuciłam Harryego, a teraz nie potrafię bez niego żyć. On jest taki słodki i kochany. Nie musiałam długo czekać aż Hazz zjawi się w salonie. Spojrzał na mnie i przygryzł dolną wargę.
- Kusisz.- zachichotałam słysząc to od Harryego. Nachylił się by mnie pocałować. Objęłam rękoma jego szyję i nie pozwoliłam się odsunąć. Loczek nie miał ze mną szans. Położył jedną nogę pomiędzy moimi, a swoje ręce oparł po moich bokach. Chwyciłam w palce wisiorek Stylesa i przyciągnęłam go bliżej siebie. Znowu złożył pocałunek na moich ustach. Kolejny raz tego dnia zachichotałam. Tym razem nasz pocałunek był bardziej namiętny i dłuższy niż poprzednie.
- Sophie!?- usłyszałam znajomy głos. Puściłam Harryego, a on od razu ode mnie odskoczył. Wstałam z kanapy i spojrzałam w stronę dochodzącego głosu. Kristy patrzyła na nas i przygryzała wnętrze policzka. Zawsze tak robiła gdy się denerwowała. Na moich policzkach wymalowały się czerwone wypieki. Cholera.
- Kristy, bo...- jąkałam się. Co do cholery miałam jej powiedzieć?
- Idźcie się ubrać.- rozkazała. Bez słowa ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Gdy Hazz zamknął za nami drzwi wybuchł nie opanowanym śmiechem.
- Co cię tak bawi?- spytałam marszcząc czoło.
- Ta sytuacja.- uśmiechnął się. Podszedł do mnie i zaczął rozpinać guziki koszuli.
- Co ty robisz?!
- Mamy się ubrać pamiętasz?- faktycznie, jestem w jego koszuli. Ściągnęłam ją z siebie i mu ją oddałam. Wzięłam pierwsze lepsze ubrania i włożyłam je na siebie.- Ślicznie wyglądasz nago.- szepnął mi do ucha. Zmroziłam go wzrokiem.
- To nie jest śmieszne, Harry.- bąknęłam, po czym opuściliśmy pokój. Spletliśmy swoje palce. Odprowadziłam Hazze do drzwi. Pocałowałam go na pożegnanie.
- Do widzenia!- krzyknął wesoło Harry.
- Do widzenia.- odpowiedziała Kristy. Harry wyszedł, a ja poszłam do Kristy. Stanęłam na przeciwko niej.
- Przepraszam.- powiedziałam do kobiety.
- Nie rozumiem za co?
- Doskonale wiesz. Mogłabyś nie mówić tego rodzicom? Oni są bardzo wrażliwi na punkcie chłopaków.
- Nie powiem, jeżeli ty mi obiecasz że będziesz na siebie uważała. Wygląda na miłego, ale nie chce żeby cię skrzywdził. Pan Styles jest znany jako kobieciarz.- ciężko westchnęłam.
- On taki nie jest! Nic o nim nie wiecie!- podniosłam głos.- Jest bardzo wrażliwy, opiekuńczy i po prostu mój. Kocham go jak nikogo innego na świecie. Jest dla mnie cholernie ważny. Nigdy mnie nie skrzywdził, a ja go owszem i to wiele razy. Krusty błagam cię nie wież w te żałosne śmieci w gazetach.
- Nie wieżę kochanie, tylko się martwię.- zapewniła. Usłyszałam dzwonienie telefonu. Leżał na stole. Wzięłam go do ręki i odebrałam. Nie spojrzałam wcześniej na ekran, więc nie wiedziałam kto dzwoni. Ale byłam pewna że Styles.
- Zapomniałeś czegoś?- zachichotałam.
- Sophie, tu Kathy.- usłyszałam zapłakany głos siostry. Zamarłam.
- Co się stało?!- niemal krzyknęłam do słuchawki. Miałam cholerne wyrzuty sumienia. Coś się stało mojej siostrze, a ja tu się śmieje. Ogarnęły mnie cholerne wyrzuty sumienia. Kathy opowiedziała mi co się stało z Claudią. Nie mogłam się powstrzymać i po prostu się rozpłakałam.- Kathy będzie dobrze.- próbowałam jakoś ją pocieszyć. Średnio mi to wychodziło.- Nie płacz.
- Martwię się o nią.- dziewczyna nie przestawała płakać. Serce mi się łamało. Strasznie lubiłam Claudię. Zawsze była taka miła i wesoła. Jestem pewna że wszystko będzie dobrze. Musi!

.........................................................................................

Wybaczcie że taki krótki, ale jakoś nie miałam więcej pomysłów. ;> Mam nadzieje że rozdział się podoba. Troszkę zaniedbuje tego bloga, ale zawsze jest jeszcze Smerfetka. ;P

CZYTASZ = KOMENTARZ

31 października 2013

53. "Boże... daję ci ją pod twoją opiekę" |Kathy

Znów krótko ;/

Rano obudziłam się chyba jako pierwsza, zważywszy, że było po szóstej rano. Delikatnie wyswobodziłam się z uścisku Nialla i sięgnęłam po torbę, zajrzałam jeszcze do pokoju Louisa, w którym cicho płakał Zayn. Chciałam podejść i z nim porozmawiać, ale niestety musiałam wrócić do domu. Zeszłam na dół i wyjęłam dwie karteczki oraz długopis. Jedną wiadomość włożyłam przez szparę pod drzwiami Malika, a drugą na etażerce w pokoju Horana. Pocałowałam go i opuściłam pomieszczenie, a następnie całe mieszkanie. Wróciłam do siebie i poszłam do kuchni. Wyjęłam jajka, pomidora i szynkę do omletów. Po piętnastu minutach śniadanie było gotowe, zjadłam je i postanowiłam się odświeżyć. Poszłam do szafy i otworzyłam ją, a potem zaczęło się najgorsze, czyli wybór stroju. Postawiłam na szare poszarpane fabrycznie rurki, czerwoną koszulę w kratę i bransoletki jako dodatki. Z gotowym strojem poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i umyłam swoje ciało płynem, który pachniał jak sernik. Umyłam włosy i wyszłam spod natrysku i nabalsamowałam ciało. Moim pragnieniem było teraz znaleźć się w domu, we Francji, przejechać palcami po klawiszach i zagrać na pianinie. Albo po prostu wyciągnę gitarę i coś zagrać, więc chwyciłam instrument i moje palce jeździły po strunach w rytm piosenki. Jakże odprężającą grę przerwał dźwięk odkluczanego zamka i otwarcia drzwi. Odłożyłam przedmiot na podłogę i niepewnie kierowałam się w stronę salonu z szklaną butelką w ręce. Kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłam moją mamę, jednak była ona w gorszym stanie niż Niall wczoraj rano.
-Cześć mamo, co się stało?-Podeszłam do niej i ją objęłam.
-Lily miała u urodziny, j jak wracałam z z Claudią... t to n nie...-Jąkała się i w tym momencie przestała wybuchając płaczem.
-Mamo, spokojnie.-Pogłaskałam ją po włosach starając zachować zdrowy rozsądek.-Pamiętaj co mi mówiłaś wyduś to z siebie, a będzie Ci lżej....
-W ostatniej chwili zauważyłam samochód.... jechał prosto w nas.... odbiłam w lewo.... mi prawie nic się nie stało, ale Claud....... ona jest zbyt młoda by jeździć z przodu i....-Znów zaczęła płakać, a moja wyobraźnia podsunęła mi najczerniejszy scenariusz. Z moich oczy popłynęły łzy, których nie mogłam uspokoić.-Ona jest w szpitalu....-Wzięłam głęboki wdech, ta wiadomość trochę mnie uspokoiła.-Jej stan jest na pograniczu i nadal jest w śpiączce, wybudzić musi się sama. Jej oddech czasami jest strasznie płytki, proszę... wróć na ten czas.....
Nie mogłam nic z siebie wydusić, moje policzki z każdą sekundą stawały się coraz bardziej mokre, niemrawo pokiwałam głową i wyszłam za rodzicielką. W domu zostało trochę moich ubrań, więc to mogłam zostawić. Taksówką wróciłyśmy do domu, a kiedy mama usnęła kolejną pojechałam do szpitala.
-Dobry wieczór, gdzie leży Claudia Smith?-Uśmiechnęłam się do młodej recepcjonistki.
-Dobry wieczór, a kim pani dla niej jest?-Odwzajemniła mój gest.
-Siostrą.
-Dobrze, nie jestem pewna czy będzie mogła pani wejść, ale jest to sala numer 14 na oddziale dziecięcym.
-Uprzejmie dziękuję, miłego wieczoru.-Odeszłam i skierowałam się do windy, a następnie pod salę. Z niej właśnie wychodził lekarz.-Przepraszam pana, dobry wieczór. Czy mogłabym odwiedzić siostrę?
-Tak, ale nie na długo.-Odpowiedział mężczyzna.
-Dziękuję.-Weszłam do sali i usiadłam na plastikowym krześle i chwyciłam ją za dłoń. Była podłączona do kroplówki i respiratora. Drugą ręką odgarnęłam jej włosy z twarzy, uśmiech na chwilę wkradł się na moje usta. Wyglądała jakby najzwyczajniej spała, po dniu spędzonym w szkole i bawiąc się, jednak rzeczywistość była inna.-Claudia, przeżyjesz. Rozumiesz? Musisz żyć, nie możesz mnie zostawić, mnie i mamy. Potrzebujemy cię, pamiętaj o Sophii, o Sophie, o Niallu, o Zaynie, o Liamie, o Louisie i o Harrym. Nie możesz ich zostawić. Obiecuję ci, przeżyjesz, musisz żyć.-Ostatnie słowa wyszeptałam spoglądając na jej bladą twarz. Kciukiem wykonałam na jej czole znak krzyża.-Boże... daję ci ją pod twoją opiekę, jest młoda, proszę cię daj jej żyć.



21 października 2013

52. "... co jest Zaynowi?" |Kathy

Jeśli czytasz pozostaw po sobie komentarz, dla ciebie to parę chwil, a dla mnie wielka motywacja do pisania <3
http://i-love-it-one-direction.blogspot.com/ blog przyjaciółki.

Rozdział nudny i krótki, więc sama ocenie go na do dupy! Ale po prostu czasu i weny brak, a z niczym też was nie mogę zostawić. Podpowiem wam, że coś się zacznie dziać z parką =3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Oczami Kathy*
-Powiedz im, że jestem zbyt zmęczona by rozmawiać, ok?-Spojrzałam się na Malika kładąc się na miękkim łóżku.
-Na pewno chcesz spać u mnie, a nie u siebie?-Zadał to pytanie enty raz.
-Tak, jestem tego stu procentowo pewna. Gdyby Niall wparował do pokoju to by mnie jak nic obudził.-Mruknęłam i poprawiłam kołdrę. Chłopak tylko wyszedł z gestem poddania się.

*Wieczorem*
Mimo, że oczy miałam zamknięte to nie spałam, poczułam jak materac ugina się obok mnie, a kołdra delikatnie porusza się na mojej skórze. Ktoś ciepłą ręką objął moje ciało, delikatne dreszcze przeszły po nim. Osoba ta coś do mnie mówiła, jednak starałam się wyłączyć i zasnąć. Po długim czasie towarzysz odpłynął, a po nim ja.

*Rano*
Moje dłonie poczuły oparcie gdy je starałam wyprostować, jak zwykle z rana mój mózg jeszcze spał. Delikatnie pocałowałam osobę naprzeciwko mnie, jego usta były takie miękkie, idealne, inne. Otworzyłam oczy i ujrzałam Zayna, którego ręce zdążyły powędrować na moje biodra, a usta na szyję. Odsunęłam się dopiero, gdy wrócił do twarzy.
-Przepraszam.-Wstałam z łóżka.-Nie myślałam, sądziłam, że obok mnie jest Niall. Zayn.... przepraszam.
-A jakby inaczej.-Mruknął, a ja pośpiesznie wyszłam i otworzyłam drzwi od naszego pokoju. Było czysto, więc pośpiesznie ubrałam się w ubrania, które były w torbie. Zeszłam na dół, wszyscy siedzieli i jedli śniadanie, więc bezceremonialnie się do nich dosiadłam.
-Gdzie byłaś cały wczorajszy dzień?-Spytał z troską Niall. Dopiero teraz na niego spojrzałam i zauważyłam w jakim jest stanie. Czerwone oczy, mokre policzki, poza tym wyglądał jakby całą noc nie spał.
-Chyba go całego przespałam, a tobie co jest?-Potarłam jego dłoń.
-Wczoraj zadzwonił do mnie Greg i powiedział, że mama zachorowała, a ja nie mogę polecieć do niej i się martwię.-Odpowiedział smutnym głosem, a ja nie mogłam go nie przytulić. Mam nadzieję, że szybko wszystko będzie dobrze. Mimo, że nie znam jego rodziny bliżej, ani w ogóle jej nie znam to nie chcę żeby cierpiał. Reszta śniadania minęła bez zbędnych smutków.
Cały dzień mogę zaliczyć do dość nudnych, oglądaliśmy jakiś film, którego sensu w ogóle nie załapałam. Dziewczyna pochowała swojego brata przez co zamurowali ją, a ona by skrócić swoje cierpienie powiesiła się, jak chłopak się o tym dowiedział to popełnił samobójstwo, a matka z rozpaczy także się zabiła i wtedy ten ojciec - król stwierdził, że lepiej by było jakby sam zginął. Tak, dziwne to było. Po tym seansie poszliśmy z Horanem na górę.
-Kochanie.... zostaniesz dziś ze mną?
-Oczywiście.-Uśmiechnęłam się i go przytuliłam, a po chwili wtulił się we mnie jak małe dziecko.-Zaraz wrócę, dobrze?-Zgodził się delikatnym ruchem głowy, a ja wyszłam pozostawiając buziaka na jego czole. Chciałam zejść na dół, ale usłyszałam krzyki w pokoju Zayna, a chwili wybiegła z niego blondynka, więc weszłam do Malika.-Zayn....-W odpowiedzi omal nie dostałam butem w głowę.-Hej!-Podeszłam do niego i z jak najmocniej przytuliłam, żeby mógł się ruszać. Po paru minutach walki uspokoił się i zaczął płakać.-Co jest?-Pewnością było, że mi nie odpowie.-Zi, jeśli będziesz gotowy to przyjdź i powiedz mi o wszystkim... ja muszę iść, ale mogę zaprowadzić cię do Louisa. Dobrze?-Zgodził się, więc powoli zaczęłam iść do pokoju przyjaciela. Zapukałam do drzwi.
-Proszę!-Usłyszałam głos Tommo i po kilku próbach otworzenia drewnianej przeszkody wprowadziłam mulata do jego pokoju.-O jejku, co jest Zaynowi?
-Nie wiem, ale proszę przejmij go. Muszę wracać.
-Tak, tak oczywiście. Chodź Zayn.-Z trudnością się ode mnie odlepił i przywarł do Lou.
-Dobranoc.-Szepnęłam i ucałowałam obu.
-Branoc.-Odpowiedział, a ja wyszłam i wróciłam do pokoju. Horan leżał odwrócony, więc zeszłam na dół i zaparzyłam cztery herbaty. Nałożyłam je na tackę i poszłam do pokoju, w którym przebywał Zouis. Zostawiłam im dwie i poszłam do swojego.
-Niall, śpisz?-Usiadłam na łóżku, a on coś zamruczał.-Mam herbatkę.
-Oooo....-Odwrócił się do mnie i odebrał napój ówcześnie siadając. Uśmiechałam się do niego i popiłam ciepłą ciesz. Kiedy skończyliśmy odstawiłam je na etażerkę. Ułożyłam się obejmując go i zasnęłam.