25 grudnia 2013

58. ,,Na pewno cię pokochają, tak jak ja.'' |Sophie

Stałam naprzeciwko loczka. Oboje się szeroko uśmiechaliśmy. Jeździłam swoimi rękoma po torsie chłopaka. On zaś trzymał swoje ręce na moich biodrach. Patrzyłam w jego zielone oczy. Były dwoma pięknymi punktami.
- Harry, tylko my nie mamy jeszcze planów na święta.- przypomniałam mu.
- Mamy… tylko jeszcze o nich nie wiesz.- nachylił swoją głowę i pocałował czubek mojego nosa. Uniosłam jedną brew.- Chciałbym spędzić z tobą święta i chciałbym żebyś poznała moją rodzinę.
- Chcesz żebym pojechała z tobą na święta do domu?- spytałam upewniając się czy na pewno źle nie usłyszałam. Loczek pokiwał głową.- Twoja rodzina na pewno wolałaby spędzić ten czas z rodziną. Oni mnie nawet nie znają.
- Na pewno cię pokochają, tak jak ja.- powiedział i kolejny raz pocałował mój nos.
- Ale…
- Jeżeli nie chcesz jechać, to po prostu powiedź.- westchnęłam.
- Chce.- odpowiedziałam od razu.

- Więc jedziemy.- wyszczerzył się.
- Chodź do domu, bo jest zimno.- chwyciłam dłoń Harryego i pociągnęłam go w stronę swojego domu. Byliśmy na spacerze i na ‘’chwile’’ się zatrzymaliśmy. Otworzyłam drzwi i oboje z Hazzą weszliśmy do środka.- Kiedy mielibyśmy jechać?- spytałam ściągając buty.
- Za tydzień święta, więc przydałoby się za kilka dni. Możemy jechać nawet jutro. Będziesz mogła lepiej poznać moją rodzinę.
- Oby była lepsza od mojej.- szepnęłam, na co Harry się zaśmiał.
- Będziesz miała okazje sama to sprawdzić.- odwiesiliśmy swoje kurtki i poszliśmy na górę do mojego pokoju.
- Masz siostrę, prawda?- chłopak pokiwał głową.
- Gemma.
- Jest śliczna. Widziałam kiedyś jej zdjęcie.- na ustach bruneta pojawił się uśmiech.
- Na pewno się polubicie. Gemma jest tak samo pokręcona jak ty.- zachichotałam.
- Dzięki.- pocałowałam policzek bruneta.- Pojadę z tobą. Przecież nie mam wyjścia.-oczy loczka od razu się zaświeciły.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.- Hazza pocałował moje usta, a następnie objął w tali.- Kocham cię.- szepnął do mojego ucha.
- Co mam ci kupić na święta.- zachichotałam.- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.- Harry wzruszył ramionami.
- To że ze mną pojedziesz będzie dla mnie najlepszym prezentem.- loczek kolejny raz pocałował moje usta.
- A Louis?- szepnęłam.
- Co Louis?- Hazz uniósł jedną brew.
- Gdzie jedzie na święta?- spytałam.
- Do dziadków, a czy to teraz ważne?
- To mój przyjaciel i twój również. Interesuje mnie to. Poza tym ma urodziny. Chciałabym się jeszcze z nim pożegnać i złożyć życzenia przed wyjazdem.- wyjaśniłam.
- Jasne.- wkurzała mnie zazdrość lokcza. Chwyciłam jego twarz w dłoń i delikatnie ścisnęłam.
- Przestań być zazdrosny.- loczek głupio się uśmiechnął. Zabrałam swoją dłoń, nadal nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie jestem zazdrosny.- w jego policzkach pojawiły się małe zagłębienia.
- Oczywiście, że nie jesteś.- powiedziałam w sarkazmie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że taki krótki. Jakoś nie mam pomysłów i weny. Następne będą lepsze. ;3

Jak mijają wam święta? ;D

18 grudnia 2013

57. Grudzień. | Kathy

Po przeczytaniu skomentuj, dla ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja do pisania :)

*dwa miesiące później*
Święta zbliżają się wielkimi krokami, jest już 18, więc zostało nam niespełna siedem dni na przygotowanie wszystkiego. To będą moje pierwsze święta z Niallem, a ja nadal nie wiem co mu kupić. Zawsze gdy chodzimy po galerii i pytam się go czy coś mu się podoba odpowiada tak samo 'no, jest ładne' i co z tych ładnych mam mu kupić?
-Niall!-Krzyknęłam za chłopakiem, który nie wiem gdzie jest. Czekam na niego na krześle by zawiesić Gwiazdę Betlejemską na naszej choince.-Kotku! Chodź tu!-Krzyknęłam ponownie, poczułam jak moje stopy powoli odrywają się od krzesła na co reaguję piskiem.
-Kochanie to tylko ja.-Zaśmiał się cicho mój ukochany. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zawiesiłam złotą ozdobę. Horan okręcił mnie tak, że trzymał mnie przodem do siebie. Nachyliłam się i pocałowałam go. Szybko to odwzajemnił, oplotłam go nogami, zagryzł delikatnie moją wargę na co przymrużyłam oczy z przyjemności. Zachichotał wygodnie mnie obejmując spojrzałam na niego uśmiechając się.
-Kotku, teraz mnie łaskawie odstaw. Mamy dużo roboty. Przecież mają do nas przyjechać na święta.-Przekręciłam młynka oczami.
-Oj kochanie, kochanie....-Zamruczał gładząc kciukiem moje plecy.-Liam spędza je z rodzicami Danielle, Zayn wraca do domu, Louis jedzie do dziadków, planów Harrego nie znam, a my lecimy do mojej rodziny.-Wyszczerzył się i musnął moje wargi.
-Ale.... my... polecimy?-Przełknęłam głośno ślinę. Boję się samolotów od czasów kiedy zamieszkałam z rodziną zastępczą. Mój ukochany braciszek i ojciec zginęli tragicznie przez jedną z tych wielkich latający puszek. Widząc moją przerażoną minę Niall szybko mnie objął.
-Co się dzieje misiu?-Jego troskliwy głos mnie rozkleił. Horan próbował zgadnąć dlaczego broda mi się trzęsie, oczy zachodzą łzami i nie mogę wydobyć z ust ani jednego słowa.-Boisz się latać?-Spytał od niechcenia. Kiwnęłam delikatnie głową, gałki prawie wyleciały mu z orbit i mocno mnie przytulił.-Kochanie trzeba było tak od razy. Jakoś temu zaradzimy.-Uśmiechnął się pokrzepiająco i musnął moje wargi. Powtórzył ten czyn kilkanaście razy, a następnie wpił się w moje usta z zaskoczenia. Zamruczałam zadowolona co z pewnością wywołało uśmiech u blondyna.-Nawet już wiem jak.

Otworzyłam oczy i zatopiłam się ponownie w tęczówkach Irlandczyka. Powolnym krokiem kierował się do dobrze znanej nam sypialni drażniąc przy tym moje wargi. Kiedy zamknął drzwi oddzielające nas od reszty domu. Przywarł mnie do ściany, zsunęłam swoje nogi z niego i zamieniłam miejsca. Słodkimi pocałunkami obdarowywałam jego szyję. Odsunęłam się na chwilę by zaczerpnąć powietrza. Chłopak szybkim ruchem to wykorzystał i całując moje usta z powrotem podniósł z ziemi.
Szybkim krokiem przeniósł nasze ciała na kanapę. Sunęłam pocałunkami po jego szyi, w niektórych miejscach przejeżdżałam po skórze językiem i zostawiałam malinki. Ścisnął dłonie na moich pośladkach, co skutkowało cichym jękiem prosto w jego usta. Ta sytuacja znacznie go rozbawiła. Zaginał palce i rozprostowywał je doprowadzając mnie do szaleństwa. Rozpiął środkowe guziki kraciastej koszuli i pieścił brzuch piekącymi ustami. Odchylałam ciało do tyłu, Horan i tak nie pozwalał mi na upadek, jego ramiona silnie powstrzymywały mnie przed ucieczką, której mimo wszystko nie chciałam. Rozpinając pozostałe guziki kosztował mojej skóry sunąć wargami w górę. Przysunął mnie z powrotem do siebie i zaczął pieścić szyję. Moja koszula zjechała do łokci, wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
-Kochanie.-Zamruczał seksownie Horan chuchając w moją szyję.-Może udawajmy, że nas nie ma?-Znów przyssał się do mojej szyi, a odgłos się powtórzył.
-Nie kocie, chodźmy zobaczyć.-Uśmiechnęłam się wymownie i powoli odsunęłam. Jego ramiona ponownie mnie przyciągnęły i nasze wargi połączyły się. Za trzecim dzwonkiem nie było co się cackać. Odsunęłam się od Irlandczyka i zapinając koszulę udałam się do drzwi, chłopak kroczył za mną jak cień. Otworzyłam drewnianą przeszkodę. Na ganku stał uśmiechnięty Liam, na widok miny Horana zachichotał.
-Hej, przeszkodziłem wam?-Uśmiechnął się szeroko.
-Hej, n..
-Tak.-Mruknął oburzony.-Nawet bardzo.
-Niall. Jeśli chcesz się teraz obrażać to droga wolna, ale nie tutaj.-Mruknęłam patrząc na niego wściekła. Mruknął coś pod nosem i odszedł.-Przepraszam, ale czasem zachowuje gorzej niż kobieta w ciąży.-Przewróciłam oczami. Payne zaśmiał się.-Przejdź do sedna.
-Ach tak! Już jutro jadę do rodziny i mam dla was świąteczne prezenciki, ale otwórzcie je na wigilię! Okay?
-Okay.-Przyjęłam od niego torby i pudełka.-Zaszalałeś.-Zaśmiałam się.
-Boże Narodzenie jest tylko raz w roku, nie?-Uśmiechnął się i pożegnał. Odłożyłam wszystko pod choinką i spojrzałam na siedzącego na kanapie Irlandczyka. W oknie odbijała się jego obrażona mina. Cicho westchnęłam i podeszłam do niego od tyłu. Przecież nic takiego się nie stało. Ukucnęłam i objęłam jego szyję.
-Kochanie....-Pocałował go w policzek.-Przecież nic strasznego się nie stało, nie obrażaj się.-Uśmiechnęłam się. W odpowiedzi tylko prychnął.-Nie to nie, ja się cackać nie będę.-Zabrałam ręce, wstałam i poszłam do kuchni. Obiad sam się nie przygotuje. Wyjęłam kurczaka z kuchni i pokroiłam go w kostkę, przyprawiłam i wstawiłam do lodówki. W czasie kiedy musiał tam leżeć sprzątnęłam częściowo łazienkę. Wróciłam do kuchni i wyjęłam tego nieszczęsnego kurczaka. Na tej samej patelni szybko przesmażyłam cebulę, starty czosnek, imbir oraz łyżeczkę curry. Do garnka wsypałam ryż i zalałam wodą. Dodawałam przypraw do smaku, wrzuciłam do środka groszek i brokuły. Kiedy warzywa były miękkie zsypałam wszystko na dwa talerze i na środku dosypałam mięso.-Obiad gotowy!-Krzyknęłam do wciąż obrażonego Horana. Odłożyłam talerze i w spokoju zjadłam zawartość swojego naczynia. Niall mimo, że miał tego dwa razy więcej skończył wcześniej. Gdy oba talerze były puste odsunął siebie i wziął prze na kolana. Odruchowo objęłam jego szyję.
-Przepraszam.-Wyszeptał chuchając w moją szyję.-Po prostu kocham cię, chcę żeby nasze pierwsze wspólne święta wyszły idealnie.
-Kochanie, mi wystarczy, że będziemy razem.-Pocałowałam go w policzek.

~*~


Obudziłam się przytulona do Nialla, od prawie dwóch miesięcy jest tak samo. Budzimy się razem i zasypiamy razem. Tylko czasami siedziałam sama w domu, ten czas wykorzystywałam na remont pomieszczenia u góry, teraz będzie miał on całkiem inne wykorzystanie. Mieszkamy razem, kiedyś się pobierzemy i będziemy mieli dzieci oraz psa. Nie chcę się przeprowadzać, tu mi jest dobrze. Niestety muszę jeszcze poszukać w tempie ekspresowym łóżka i lamp. Z tym drugim nie będę miała problemu, ale znalezienie i zmontowanie ramy do łóżka graniczy z cudem. Nialler coraz częściej zostaje w domu, a to utrudnia zadanie. Nie chce żebym sama jeździła na zakupy, wszędzie chce być razem i spędzić jak najwięcej czasu we dwójkę. Jest kochany, ale teraz nie daje rady. Jak ja mam mu kupić prezent, gdy on podąża za mną jak cień? Będąc już przy Niallu, to właśnie się obudził, poczułam jego usta na swoich włosach, to weszło mu w nawyk, rano i wieczorem.
-Cześć kochanie, śpisz?-Zamruczał mi do ucha. Przekręciłam się i patrzyłam na niego.
-Nie, już nie.-Uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie musnęłam jego usta.-Głodny?
-Pytanie retoryczne?-Wyszczerzył swoje białe ząbki. Zeszliśmy z łózka i podeszliśmy do szafy. Czasami dziwię się jak szybko on może wybrać swój strój, a jak długo ja się męczę.
Wyszłam za nim z sypialni, on poszedł do kuchni zrobić śniadanie, a ja skręciłam do łazienki. Poranna toaleta nie zajęła mi wiele czasu i po chwili jadłam omlety z Horanem. Dziś w planach mamy pojechać do moje mamy, złożyć życzenia wymienić się upominkami, oraz za pewne coś zjeść. Jutrzejszy dzień spędzimy na pewno na pakowaniu, w sumie nie wiem kiedy Niall chce wylecieć, ale mam nadzieję, że dość szybko i lot nie będzie zły.
Jak zwykle czekałam na niego w przedpokoju, i powiedzcie mi, że to kobiety długo się szykują przed lustrem. Zawołałam go po raz enty i wreszcie wszedł obok mnie, ubrał buty i kurtkę. Wreszcie mogliśmy opuścić dom i udać się do samochodu. Dziś jechaliśmy moim, szczerze mówiąc Irlandczyka jest większy, ale mój szybszy, wygodniejszy i o wiele lepiej się parkuje, a co najważniejsze - prowadzę!

~*~

Dlaczego jest to urodzinowy rozdział, bo dziś mam urodzinki! Jej! Kolejny zmarnowany rok, hehe. Rozdział dodam minutę przed końcem tego "pięknego" dnia. Życzę miłego czytania, a ja spadam na lajfa. <3
Buziaczki.

15 grudnia 2013

56. Propozycja. Złamana własna obietnica. | Kathy

*Niall*
Słysząc rozmowę Sophie i Harrego naszła mnie jedna myśl. Wszystko się wali. Tak, chyba nie tylko ja mam takie wrażenie. Powoli zacząłem wychodzić z kuchni.
-Wy też macie wrażenie, że wszystko się wali?-Zapytałem piątki, mimo, że nie oczekiwałem odpowiedzi stałem tam chwilę i przypatrywałem się ich wzrokom. Jakby mówiły "Niall ty jesteś w salonie? Co się dzieje?". Wiele czasu przesiedziałem w pokoju, zacząłem tracić rachubą czasu, dnia i nocy. Często po jedzenie schodziłem gdy za oknem było ciemno. Niby nic złego, ale przez to nie było ze mną kontaktu. Nikt nic nie mówił i chyba nie miał zamiaru, więc po prostu poszedłem do siebie. Kolejny raz wybrałem numer Kathy i czekałem z telefonem przy uchu. Znów odpowiedział mi ten sam komunikat. "Hej. Mów o co chodzi. ..... Żartuje, nie odebrałam. Próbuj później." Nie odebrała po raz dziewiętnasty, nie wiem co mam myśleć z związku z tym, może jeszcze śpi? W sumie sam powinienem się przespać. Od wczesnego ranka czuwam, kilka razy budziłem się w nocy i głowa mi wysiada. To jest straszne! Jednak boję się, że zasnę i ominę jej telefon.
Ułożyłem się wygodnie na łóżku z telefonem przy sercu i czekałem. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę.-Mruknąłem od nie chcenia zamykając oczy.
-Też mam wrażenie, że się wszystko wali.-Usłyszałem odpowiedź Zayna i odgłos zamykanych drzwi.

*Kathy*
Weszłam do domu, po ciężkiej nocy w szpitalu. Przebywanie tu było zarazem przygnębiające i cieszyłam się, że chodzę po starych kątach. Zsunęłam ze stóp buty i zawiesiłam płaszcz na wieszaku. Do moich nóg podeszła kotka. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam, miauknęła do mojego ucha, a potem zaczęła mruczeć. Poszłam z nią do pokoju i położyłam na łóżku. Zwinęła się w kulkę, zostawiłam ją tam i poszłam się umyć. Wcierałam w siebie cytrynowy żel, woda spływała po moim ciele zmywając brud i pot. Działała na mnie kojąco, co mnie nie dziwi, ponieważ zawsze tak jest. Wyszłam i wytarłam ciało żółtym, puchowym ręcznikiem, jest on bardzo miły w dotyku. Ubrałam cieliste rajstopy i białą sukienkę przed kolano. Włosy rozczesałam i wysuszyłam. Dziś mam zamiar pojechać po trochę ubrań i może pojechać do Zayn'a... nie Zayn'a! Nialla! Ughh.... Dużo myśli zajmuje mi teraz Malik, nadal nie wiem czemu omal nie oberwałam butem, o co chodzi z Perrie. Mam nadzieję, że dziś się dowiem. Usiadłam na łóżku i odblokowałam telefon. Około dwudziestu nie odebranych połączeń od Nialla. Oops... Szybko do niego oddzwoniłam, odebrał za drugim razem.
-Cześć Nialler. Dzwoniłeś, o co chodzi?
-Cześć Katy! Chcę z tobą pogadać. Znajdziesz dla mnie chwilę?-Przywitał się o wiele bardziej entuzjastycznie ode mnie.
-Spotkajmy się u mnie za kwadrans, okay?
-Okay! To do zobaczenia.
-Buziaczki.-Rozłączyłam się i wstałam. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do kuchni. Wzięłam jabłko i zjadłam je ubierając czarne szpilki, założyłam płacz i wyszłam. Wsiadłam do samochodu i po krótkiej drodze byłam na miejscu, czekałam na Horana przed domem. Nie długo po mnie przyjechał. Z lekkim uśmiechem go przytuliłam.-Cześć kochanie.-Szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w policzek.
-Cześć kotku.-Chwycił mój podbródek i delikatnie musnął wargi. Od razu uśmiechnęłam się szerzej.
-Wejdźmy do środka.-Chwyciłam jego dłoń i poprowadziłam do domu. Usiedliśmy na kanapie.-O czym chciałeś porozmawiać?
-Chciałbym żebyśmy gdzieś wyjechali. W dwójkę. Gdzieś gdzie będziemy mogli pobyć sami, nacieszyć się sobą, bez ciągłych zdjęć, bez innych. Tylko ja i ty.-Spojrzał na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam.
-Kiedy mielibyśmy wyjechać?
-Jak najszybciej się da. Dziś wieczorem?
-Nie, Niall... nie. Jak na razie muszę zostać. Puki sprawa z Claudią się nie rozwiąże, nie umiałabym się cieszyć, kiedy moja myśli ciągle by mnie kierowały do niej. Przepraszam.
-Nie wiedziałem, że coś jej się stało.-Objął mnie ramionami i przytulił do siebie. Usiadłam na jego kolanach, mocno się w niego wtuliłam. Czułam łzy na policzkach i jego pocałunki na włosach Delikatnie mną kołysał i nic nie mówił. Tego potrzebowałam, zrozumienia. Niall dawał mi je w stu procentach.-Jest już okay?-Spytał, w odpowiedzi kiwnęłam głową. Odsunął mnie delikatnie od siebie, tak bym mogła spojrzeć w jego oczy, położył swoje dłonie na moich policzkach i kciukiem otarł łzy. Uśmiechnęłam się delikatnie i czule go pocałowałam.

-Dziękuję, dziękuję, że jesteś.
-Kochanie. Ja jestem, byłem i będę. Nic tego nie zmieni.-Uśmiechnął się.
-Kocham cię.-Pocałowałam go.
-Ja ciebie też.-Zamruczał i odwzajemnił pocałunek. Z każdą chwilą stawał się on coraz głębszy. Nie spostrzegłam się nawet kiedy językiem zaczął pieścić moje podniebienie. Zjechał z pocałunkami na szyję, którą odruchowo odchyliłam. Moją skórę pokryły malinki. Wziął mnie na ręce, niezdarnie oplotłam jego pas nogami, co szybko poprawił. Szedł na oślep do sypiali, bynajmniej taką miałam nadzieję. Poczułam, że mnie sadza na czymś co w żadnym calu nie przypominało mi miękkiego łóżka. Odsunął się i zagryzając wargę powoli dobierał się do mojego zamka. Nie mogłam wytrzymać jego powolnych ruchów i sama w szybkim tempie pozbyłam się sukienki. Gdy dotknął mojej gołej skóry przeszedł przez moje ciało przyjemny dreszcz. Połączenie jego gorących ramion z moim nagimi plecami było dla mnie czymś niesamowitym. Przenieśliśmy się do sypialni. Położył moje ciało na łóżku i pochylił się nad nim. Delikatnie musnął rozchylone wargi, co ustom się nie spodobało, chciały więcej, ale te kuszące usta zjechały za szyję, obojczyki i sunęły w dół zostawiając po sobie przyjemnie piekący ślad. Językiem drażnił wewnętrzną stronę ud. Gdy wrócił do ust rolę się odwróciły. Moje ciało leżące jeszcze przed sekundą na łóżku teraz nachylało się nad gorącym Irlandczykiem. Wiedziałam jak doprowadzić go do szaleństwa. Delikatnie pocałowałam kącik jego ust. Przesuwałam delikatnie usta i w ułamku sekundy wpiłam się w jego wargi ze zdwojoną siłą. Jego palce błądziły w moich włosach. Moje dłonie znalazły swoje miejsce pod jego koszulką. Usłyszałam jęk, który był w tym momencie dla mnie najlepszą muzyką, gdy wbiłam paznokcie w jego plecy i zsunęłam je aż do dołu.
Jego ramiona zamknęły mnie w żelaznym uścisku, mimo to znalazła się tam delikatność. Chłonęłam jego zapach, który stał się moim ulubionym, potrzebowałam poczuć smak soczystych w tej chwili ust, która stają się mym uzależnieniem. Szybko odnalazłam jego wargi i rozpoczęłam namiętny pocałunek, chwilą nieuwagi nasze języki rozpoczęły taniec, idealnie zsynchronizowany pokaz zakończył się głośnym mlaskiem. Jedną ręką pozbyłam się jego koszulki, a drugą siłowałam się z guzikiem od spodni.
-Boże.-Sapnął kiedy gumka od bokserek strzeliła delikatnie w jego skórę. Było to nie zamierzone. Po chwili spodnie znalazły swoje miejsce na panelach, a moje usta na jego torsie. Chciałam zostawić po sobie ślad na każdym milimetrze jego ciała. Jednak ponownie znalazłam się na dole. Mój stanik leżał na ziemi.
-O mój słodki Jezu.-Wypowiedziałam z przerwą co wyraz gdy rozgrzane dłonie spotkały się z wrażliwym wnętrzem ud. Palce sunęły w górę i w dół. Wiłam się i jęczałam czym sprawiałam na pewno satysfakcję Irlandczykowi. Jego dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa, ale nie poddałam się tak łatwo. Chłopak wylądował na plecach. Spojrzałam na jego twarz, rozchylone delikatnie i niewinnie uśmiechnięte usta idealnie komponowały się z seksownie roztrzepanymi włosami i wzrokiem pełnym pożądania. Niebieskie jak lazur oczy przybrały kolor oceanu w sztormową pogodę. Zakochałam się w nich od nowa, tonęłam gubiąc się w ich barwie. Pierdolony diament i niebo mogą się w dupę pocałować, nigdy nie wygrają z idealnym kolorytem jego tęczówek. Szybko zabrałam się za pozbycie jego bokserek, on zrobił dokładnie to samo z moimi majtkami. Zrzucił mnie z siebie i sięgnął po coś do szafki. Nachylił się nade mną. W jego oczach znów zobaczyłam troskę, jego wzrok pytał czy wyrażam zgodę na dalsze działania. Bez namysłu kiwnęłam głową. Wraz z pocałunkiem poczułam jego męskość w sobie. Jęknęłam w jego usta, co bardzo mu się spodobało. Ozdabiał moją szyję malinkami i powoli poruszał biodrami.-Kochanie...-Wychrypiałam. Nie musiałam kończyć, jego ruchy stały się szybsze, a po niedługim czasie doprowadził mnie do nieba. Wygięłam się w łuk jęcząc i krzycząc jego imię. Jęk ukochanego wraz z moim tworzył najpiękniejszą melodię. Opadliśmy zdyszani na łóżko. Nasze klatki piersiowe poruszały się galopującym tempie.
-Od dziś jesteś moją żoną.-Uśmiechnął się cwaniacko Horan obejmując moje ciało ramieniem. Szybo odpłynął do krainy snów. Zrozumiałam sens jego słów, ale nie zastanawiałam się nad tym, zasnęłam chwilę po nim.

*~*
Szykuję się na śmierć. Nie dodawałam nic ponad miesiąc! PRZEPRASZAM! Do tego wszystkiego wtoczył się zepsuty laptop i wcześniej ładowarka, którą musiałam kupić nową. Wracam z nowym stylem i nowym wyglądem bloga. Jak wam się podoba jasna wersja? Moje serducho stu procentowo oddaję temu nagłówkowi i wyglądowi. Biel kojarzy mi się z czymś przyjemnym, ale największą satysfakcję będę miała jeśli wam się spodoba! Moją ulubioną częścią nagłówka jest ta nierówna równość dołu ich ciał i napis. Będę wdzięczna jeśli w waszych komentarzach znajdzie się wzmianka o wyglądzie. Tak. Wreszcie do tego doszło - Kathy i Niall się kochali *-* Jestem pod jarana tym rozdziałem i mam nadzieję, że wam także się spodoba. Nie mogłam czekać z tym do ślubu. Heh, co ja gadam słyszeliście Horana? Przecież ona jest już jego żoną. XD Czuję się jakbym nie pisała tego rozdziału tylko go czytała. Sama długość nie jest jakaś najlepsza jest... o, średnia. Pierwszy raz pisałam tak rozbudowaną scenę, więc możecie mi zwrócić uwagę na niedociągnięcia. Niedługo zmienię też wygląd drugiego bloga i dodam rozdział, który czeka na poprawki i dopiski. Ogólnikowo chyba będę chora, więc znajdę więcej czasu na pisanie hihihihihi. Dobrze, proszę oceńcie wygląd jak i rozdział oraz wybaczcie.
Trzymajcie się. Cześć. xx

P.S. Mam zamiar dodać urodzinowy rozdział za trzy dni. (18.12.13.) Trzymajcie kciuki! xx