*Następnego dnia*
Zimny powiew powietrza sprawił że jeszcze mocniej przywarłam ciałem do Lokatego. Otwarłam oczy i zobaczyłam oczywiście Loczka. Na moje usta wdarł się szeroki uśmiech.
- Dzień dobry!- przywitał mnie, po czym pocałował moje czoło.- Wstajemy, kochanie.- szepnął do mojego ucha po czym usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami i podarował mi śliczny uśmiech. Stylesowy uśmiech. Chłopak wstał z łóżka, a następnie podniósł z ziemi swoje spodnie. Zachichotałam wspominając wczorajszą noc. Harry spojrzał na mnie i uniósł do góry jedną brew.- Zrobiłem coś śmiesznego?- spytał. Pokręciłam głową, a następnie usiadłam na skraju łóżka. Hazz wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Ciężko westchnęłam. Rozejrzałam się po pokoju i uświadomiłam sobie że nasze ubrania walają się wszędzie. Dostrzegłam niebieską koszulę Loczka. Od razu po nią sięgnęłam. Włożyłam ją na siebie. Pachniała jego perfumami. Co prawda koszula Hazzy sięgała mi do połowy ud, ale nie umiałam się powstrzymać od założenia jej. Wyszłam z pokoju kierując się na dół. Loczek robił nam śniadanie w kuchni. Oparłam się o futrynę i spojrzałam w jego kierunku. Jego ciało jest takie seksowne. Styles się obrócił i od razu się wyszczerzył. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Stanęłam na przeciwko niego. Wyciągnął ręce w moim kierunku. Chwycił za koszulę w dwóch miejscach, a następnie pociągnął za nią tym samum przyciągając mnie do niego. Złączył nasze usta w pocałunek, nie odrywając ich od siebie zaczął mówić.
- Mmm, seksownie wyglądasz w tej koszuli.- zachichotałam.
- Kusisz.- zachichotałam słysząc to od Harryego. Nachylił się by mnie pocałować. Objęłam rękoma jego szyję i nie pozwoliłam się odsunąć. Loczek nie miał ze mną szans. Położył jedną nogę pomiędzy moimi, a swoje ręce oparł po moich bokach. Chwyciłam w palce wisiorek Stylesa i przyciągnęłam go bliżej siebie. Znowu złożył pocałunek na moich ustach. Kolejny raz tego dnia zachichotałam. Tym razem nasz pocałunek był bardziej namiętny i dłuższy niż poprzednie.
- Sophie!?- usłyszałam znajomy głos. Puściłam Harryego, a on od razu ode mnie odskoczył. Wstałam z kanapy i spojrzałam w stronę dochodzącego głosu. Kristy patrzyła na nas i przygryzała wnętrze policzka. Zawsze tak robiła gdy się denerwowała. Na moich policzkach wymalowały się czerwone wypieki. Cholera.
- Kristy, bo...- jąkałam się. Co do cholery miałam jej powiedzieć?
- Idźcie się ubrać.- rozkazała. Bez słowa ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Gdy Hazz zamknął za nami drzwi wybuchł nie opanowanym śmiechem.
- Co cię tak bawi?- spytałam marszcząc czoło.
- Ta sytuacja.- uśmiechnął się. Podszedł do mnie i zaczął rozpinać guziki koszuli.
- Co ty robisz?!
- Mamy się ubrać pamiętasz?- faktycznie, jestem w jego koszuli. Ściągnęłam ją z siebie i mu ją oddałam. Wzięłam pierwsze lepsze ubrania i włożyłam je na siebie.- Ślicznie wyglądasz nago.- szepnął mi do ucha. Zmroziłam go wzrokiem.
- To nie jest śmieszne, Harry.- bąknęłam, po czym opuściliśmy pokój. Spletliśmy swoje palce. Odprowadziłam Hazze do drzwi. Pocałowałam go na pożegnanie.
- Do widzenia!- krzyknął wesoło Harry.
- Do widzenia.- odpowiedziała Kristy. Harry wyszedł, a ja poszłam do Kristy. Stanęłam na przeciwko niej.
- Przepraszam.- powiedziałam do kobiety.
- Nie rozumiem za co?
- Doskonale wiesz. Mogłabyś nie mówić tego rodzicom? Oni są bardzo wrażliwi na punkcie chłopaków.
- Nie powiem, jeżeli ty mi obiecasz że będziesz na siebie uważała. Wygląda na miłego, ale nie chce żeby cię skrzywdził. Pan Styles jest znany jako kobieciarz.- ciężko westchnęłam.
- On taki nie jest! Nic o nim nie wiecie!- podniosłam głos.- Jest bardzo wrażliwy, opiekuńczy i po prostu mój. Kocham go jak nikogo innego na świecie. Jest dla mnie cholernie ważny. Nigdy mnie nie skrzywdził, a ja go owszem i to wiele razy. Krusty błagam cię nie wież w te żałosne śmieci w gazetach.
- Nie wieżę kochanie, tylko się martwię.- zapewniła. Usłyszałam dzwonienie telefonu. Leżał na stole. Wzięłam go do ręki i odebrałam. Nie spojrzałam wcześniej na ekran, więc nie wiedziałam kto dzwoni. Ale byłam pewna że Styles.
- Zapomniałeś czegoś?- zachichotałam.
- Sophie, tu Kathy.- usłyszałam zapłakany głos siostry. Zamarłam.
- Co się stało?!- niemal krzyknęłam do słuchawki. Miałam cholerne wyrzuty sumienia. Coś się stało mojej siostrze, a ja tu się śmieje. Ogarnęły mnie cholerne wyrzuty sumienia. Kathy opowiedziała mi co się stało z Claudią. Nie mogłam się powstrzymać i po prostu się rozpłakałam.- Kathy będzie dobrze.- próbowałam jakoś ją pocieszyć. Średnio mi to wychodziło.- Nie płacz.
- Martwię się o nią.- dziewczyna nie przestawała płakać. Serce mi się łamało. Strasznie lubiłam Claudię. Zawsze była taka miła i wesoła. Jestem pewna że wszystko będzie dobrze. Musi!
.........................................................................................
Wybaczcie że taki krótki, ale jakoś nie miałam więcej pomysłów. ;> Mam nadzieje że rozdział się podoba. Troszkę zaniedbuje tego bloga, ale zawsze jest jeszcze Smerfetka. ;P
CZYTASZ = KOMENTARZ
Bardzo fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSwietny :)
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze, ale ile razy ja to już pisałam może z 1000. No dobra nie ważne, rozdział superowy więc nic więcej do powiedzenia nie mam. Czekam nn i życzę weny ♥
OdpowiedzUsuńSuper jak zwykle i czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuń;3
OdpowiedzUsuńWież pisze sie na określenie budynku
OdpowiedzUsuńWierze jako wiarę w coś ;»
Jak zwykle cudowny rozdział *.* Nie mogę doczekać się kolejnego :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://one-direction-strory-of-hope.blogspot.com/